Czwarty tom „Hitmana” to jeszcze więcej bezkompromisowych pomysłów Gartha Ennisa. Irlandzki scenarzysta nie bierze jeńców – akcja czwartego tomu przygód Tommy’ego Monaghana rozgrywa się po trzęsieniu ziemi, które uczyniło z Gotham City ziemię niczyją. Szalony Irlandczyk ma więc jeszcze większe pole do popisu, gdyż miasto opuściły wszelkie władze. Swoją szansę wykorzystuje z nawiązką – zaczyna od spotkania tytułowego płatnego zabójcy z wampirami, później stawia na jego drodze równego mu cwaniaka ze spluwą, wysyła go w przeszłość do ery dinozaurów, a na końcu każe bronić ulubionej knajpy przed włoską mafią.
Jak łatwo się domyślić, dzieje się sporo i szybko. Tommy i jego specyficzni kumple stawiają czoła kolejnym niebezpieczeństwom, a Ennis wkłada w ich usta wulgarne żarty. Mimo zawrotnego tempa i typowo rozrywkowego charakteru całości, znalazło się tu też miejsce na rozwój postaci – mamy więc okazję przyjrzeć się relacji Tommy’ego z ukochaną dziewczyną i przybranym ojcem. Te najzwyklejsze momenty, gdy bohaterowie po prostu gadają, bywają najciekawsze, bo w natłoku chorej akcji pozwalają się zatrzymać i skupić na postaciach. Tytułowy Hitman może bez mrugnięcia wypalić z bazooki w pysk dinozaura, ale gdy musi udobruchać obrażoną dziewczynę, to bywa bezradny jak zwykły śmiertelnik.
Czwarty tom „Hitmana” to kolejna dawka tej samej zabawy, równie przegięta i bezpardonowa co w poprzednich częściach. Jeśli kupujecie tę estetykę, to będziecie się bawić przynajmniej przyzwoicie. Jeśli dotychczas Ennis Was do siebie nie przekonał, to i tu nie znajdziecie nic, co mogłoby zmienić ten stan rzeczy.
7/10
Seria „Hitman” ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.
Czwarty tom „Hitmana” to kolejna dawka tej samej zabawy, równie przegięta i bezpardonowa co w poprzednich częściach. Jeśli kupujecie tę estetykę, to będziecie się bawić przynajmniej przyzwoicie. Jeśli dotychczas Ennis Was do siebie nie przekonał, to i tu nie znajdziecie nic, co mogłoby zmienić ten stan rzeczy.
7/10
Seria „Hitman” ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.
To będzie recenzja pisana dla formalności. Siódmy tom „Usagi Yojimbo Saga” (a w zasadzie dziewiąty tom przygód królika-samuraja, bo „Sagę” poprzedzały dwa opasłe albumy z dopiskiem „Początek”) to kolejne potwierdzenie talentu Stana Sakaiego. Autor od 1987 roku tworzy kolejne historie o swoim bohaterze i wciąż robi to na najwyższym poziomie. Jest tu przygoda, jest historia XVI-wiecznej Japonii, jest walka o honor samuraja i niekończąca się tułaczka po świecie. Jak zwykle Usagi przypadkiem wplątuje się w najróżniejsze tarapaty.
Na tom tradycyjnie składają się trzy osobno wydane wcześniej albumy - „Zdrajcy ziemi” (2012), „Miasto zwane piekłem” (2013) i „Czerwony skorpion” (2014). Spośród historii różnej długości na pewno warto wspomnieć o tej, w której długouchy ronin musi zmierzyć się z zombie, miasto zwane piekłem okaże się terytorium, na którym o władze ścierają się dwa gangi, a Usagi zostanie oszukany, zaś „Czerwony skorpion” to banda złodziei i morderców, z którymi królik spotyka się w kilku miejscach i w różnych sytuacjach.
Nie brakuje emocji i humoru, nagłych zwrotów akcji, mądrych morałów i zaskakujących puent – mamy tu wszystko, do czego seria o Usagim nas przyzwyczaiła. Jednocześnie nie można mówić o zmęczeniu materiału – Sakai może korzysta ze znanych motywów, ale cały czas dokłada coś nowego, co nie pozwala się nudzić. Czytanie „Usagi Yojimbo Saga” to czysta przyjemność i rozrywka na najwyższym poziomie.
8/10
Seria „Usagi Yojimbo Saga” ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz