> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 9 lutego 2022

Kapitan Ameryka, tom 6: Odrodzenie - recenzja

W szóstym tomie “Kapitana Ameryki” pisanego przez Eda Brubakera następuje to, czego każdy mógł się spodziewać: Steve Rogers wraca zza grobu. Intryga szpiegowska Red Skulla, misternie knuta od pierwszej części serii, znajduje to nowy wymiar. Na scenie pojawia się Doktor Doom, a Norman Osborn w roli nowego przywódcy Avengers mocno miesza szyki bohaterom. To wszystko jednak schodzi na dalszy plan, a na przód wysuwa się pytanie: czy zmartwychwstały Steve Rogers to na pewno bohater, jakiego znamy, czy może kolejny etap misternego planu Red Skulla?



“Odrodzenie” ma wszystko, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie tomy. To wciąż zgrabna mieszanka historii szpiegowskiej i wysokooktanowej akcji, uzupełniona przez lekkie sci-fi. To też szybka przebieżka przez historię Kapitana Ameryki - Rogers zagubiony w czasie i przestrzeni ponownie przeżywa niektóre ze swych najważniejszych przygód. Równolegle jego przyjaciele (Falcon, Bucky, Czarna Wdowa) próbują dowiedzieć się, jakie znaczenie dla planu Red Skulla miała agentka Sharon Carter, bowiem wszystko wskazuje na to, że jej rola jeszcze się nie zakończyła.

Szósty tom “Kapitana Ameryki” trzyma poziom poprzednich odsłon serii Eda Brubakera. Scenarzysta konsekwentnie rozwija swoją wizję tego zakątka uniwersum Marvela i udowadnia, że ma jeszcze niejednego asa w rękawie. Jeśli polubiliście szpiegowską, mroczną i poważną estetykę serii Brubakera, to “Odrodzenie” będzie dla Was satysfakcjonującą cegiełką dołożoną do tej rozległej układanki. Kilku elementów wciąż brakuje, więc pozostaje czekać na następne tomy.

7/10

Brak komentarzy: