> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 3 marca 2015

484 - Pod wodą nikt nie usłyszy twojego krzyku - recenzja: The Wake

Czego tu nie ma! Podzielona na dwa akty historia – jeden dzieje się współcześnie, drugi zaś dwieście lat później – oferuje całe mnóstwo atrakcji. Od klaustrofobicznego horroru w głębi oceanu po postapokaliptyczną wizję przyszłości, gdzie tumany kurzu zastępują tym razem hektolitry wody. 



Najpierw grupa naukowców o różnych specjalizacjach zostaje zgromadzona w stacji badawczej mieszczącej się wiele sążni pod powierzchnią wody. Na pierwszy plan wychodzi buntownicza pani biolog, która wraz z towarzyszami będzie próbowała rozwikłać zagadkę tajemniczego dźwięku rozlegającego się we wzburzonych wodach oceanu. Dwa wieki później większość lądów jest zalana przez wodę, a ludzie są zmuszeni do przetrwania w zupełnie nowym środowisku. Większość już porzuciła nadzieje, jednak zadziorna poszukiwaczka przygód odbiera przez radio tajemniczą transmisję. Transmisję, dzięki której – jak głoszą legendy – można odmienić oblicze świata.

Przebudzenie ma wszystkie wady i zalety charakterystyczne dla twórczości Scotta Snydera. Mocny początek, niezłe rozwinięcie i nieco kulejący finał. O ile w serii Amerykański Wampir nie jest to bardzo rażące, tak doskonale widoczne staje się to w przypadku kolejnych tomów Batmana z New 52 (Severed to zupełnie inna bajka). Choć scenarzysta korzysta ze znanych chwytów i próżno szukać tu powiewu świeżości, to zgrabnie prowadzi historię przez co brak oryginalności wcale nie razi. Czytelnik przewraca kolejne strony śledząc nierówną walkę naukowców z niezbadanym złem (skojarzenia z Obcym Ridleya Scotta i Coś Johna Carpentera narzucają się same) uwiedziony klaustrofobiczną atmosferą tajemnicy i niepokoju. W części drugiej nie brakuje pościgów, wybuchów, strzelanin i bijatyk - kto ceni wartką akcję powinien być zadowolony.

W swojej opowieści Snyder cofa się do początków świata, stara się połączyć ze sobą wiele wątków i wydarzeń z historii naszej planety. Nagromadzenie atrakcji zaciemnia nieco wizję scenarzysty, momentami szwankuje dramaturgia, a pewne rozwiązania i zachowania niektórych postaci są cokolwiek wątpliwie umotywowane. Lekturze towarzyszy galopada skojarzeń: od wspomnianych horrorów, przez Wodny Świat i disnejowską Atlantydę, po podróżnicze powieści Juliusza Verne'a (albo ich reinterpretacje w wykonaniu Alana Moore'a). Przyznam, że zupełnie mi to nie przeszkadzało - niektórzy zarzucą Amerykaninowi brak oryginalności, powtarzalność albo i plagiat - dla mnie ciąg skojarzeń tylko wzbogacił lekturę. 

Kogo nie przekonują powyższe akapity, tego powinny przekupić niesamowite ilustracje Seana Murphy'ego. Szybka, dynamiczna kreska pełna szczegółów należycie dopełnia historii, Murphy doskonale czuje się ilustrując oba - zupełnie odmienne klimatycznie i estetycznie - rozdziały. W pierwszym należycie buduje atmosferę obficie korzystając z czerni, podkreślając klaustrofobiczność podwodnej bazy - i sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie - odpowiednim kadrowaniem. W drugiej części dominują duże, pełne rozmachu kadry, zmienia się dynamika opowieści, ważniejsza jest akcja. Warto również zwrócić uwagę na przekonujące projekty urządzeń, maszyn i statków prezentowane w albumie (okropnie podoba mi się wrak samolotu na koronie drzewa zmieniony w mieszkanie) i obłędne splashpage'e.

Kupuję Przebudzenie z całym dobrodziejstwem inwentarza. Może Snyder nie wprowadza żadnej rewolucji ani do tematu horroru o potworze czającym się w ciemnościach ani do postapokalipsy, ale czy każda dobra historia musi być nowatorska? Wydaje mi się, że nie, a Przebudzenie tylko potwierdza, że ze znanych motywów obecnych w popkulturze od dawna można korzystać do woli. 

8/10

Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępenienie egzemplarza do recenzji.

Ostatnie recenzje:

Brak komentarzy: