Czasem więcej nie znaczy lepiej. Dziesiąty tom Deadpoola praktycznie nie jest bezpośrednio powiązany z runem Briana Posehna i Gerry’ego Duggana, o którym pisałem ostatnio. Składa się z wybranych wydań specjalnych, mini-serii i annuali. Niestety, większość z nich jest na poziomie krótkich historyjek obecnych niekiedy na ostatnich stronach poprzednich tomów. Mówiąc inaczej – nawet najwięksi fani pyskatego najemnika mogą mieć problem z przebrnięciem przez nie.
W Deadpoolianach wybranych tytułowy zabójca współpracuje w różnych historiach z Kapitanem Ameryką, Spider-Manem, Thanosem oraz Brute Force – ekipą zmechanizowanych i słusznie zapomnianych zwierzaków. Potencjału sporo, ale jako tako wykorzystano tutaj tylko spotkanie Deadpoola z Rogersem i ich wspólną żałobę po Loganie. Pozostałe team-upy to historie pociągnięte na siłę, bez polotu i bez wykorzystania czy to zaszłości między postaciami (Thanos i Wade walczyli kiedyś o względy Śmierci, Spider-Man reaguje przerażeniem na każde porównanie z Wilsonem) czy drzemiącego w nich absurdu (wspomniane Brute Force).
Najsłabiej wypada jednak sam Deadpool, najczęściej sprowadzony do swojego najbardziej irytującego wcielenia – beztroskiego, rzucającego okołokomiksowe aluzje śmieszka, którego kolejne suchary wywołują ból zębów. Najmocniej razi to w zajmującej większość tomu mini-serii z Thanosem, gdzie odhaczamy po kolei wszystkie najbardziej żenujące dowcipy. Ich ukoronowaniem jest kadr, na którym Wade idzie w ślinę z trupią czachą, którą pomylił z Panią Śmierć. Historia ta posiada także większość wad typowych dla niepotrzebnych crossoverów – od zbyt licznych gościnnych występów (kogo tutaj nie ma? Strażnicy Galaktyki, Mephisto, Eternity, a nawet nie widziana od Mega Marvelowego Rise of the Midnight Sons Lilith) po zachowania niezgodne z charakterem postaci (Doktor Doom jakiego nie znacie).
Jestem ciekawy, jak potoczą się losy Deadpoola po Tajnych wojnach (o tym przekonamy się dopiero w 2019 roku), ale Deadpoliana wybrane nie osładzają czasu oczekiwania. To zbiór mniej lub bardziej wymuszonych zapychaczy. Szkoda, że pierwsza wydawana w Polsce seria o Wadzie Wilsonie skończyła się takim akcentem. I jeszcze jedno – okładki Deadpool kontra Thanos są obrzydliwe.
4/10
Autor: Jakub Izdebski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz