> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 12 grudnia 2025

Księżyc za nami podąża - recenzja

W komiksach Daniela Warrena Johnsona autorowi doskonale udaje się połączyć rozrywkową formę z poważniejszymi treściami. Nie inaczej jest w kipiącym szaleństwem albumie “Księżyc za nami podąża”, który stworzył razem z Rileyem Rossmo. Z jednej strony mamy tu odjechany świat wewnątrz snu kilkuletniej dziewczynki - całe nowe uniwersum ukształtowane przez dziecięce fascynacje, marzenia i pierwsze traumy, a także zamieszkane przez jej ulubione zabawki. Z drugiej jest to poruszająca opowieść o sile rodzicielskiej miłości i dorosłych, którzy podejmą każde ryzyko, by uratować dziecko. Nawet jeśli ma to oznaczać wejście do głowy dziewczynki i walkę ze znajdującymi się tam intruzami przy pomocy magii.



Recenzując ostatnio “Strange Adventures” ze scenariuszem Toma Kinga i rysunkami Mitcha Geradsa i Evana “Doca” Shanera zachwycałem się koncepcją rozdzielenia pracy pomiędzy dwóch rysowników, spośród których każdy zajmuje się inną linią czasową. W “Księżyc za nami podąża” mamy podobny zabieg - Daniel Warren Johnson rysuje sceny, które rozgrywają się na jawie, natomiast Riley Rossmo odpowiada za te, które przenoszą czytelnika w głąb podświadomości małej dziewczynki. To proste, ale doskonale sprawdzające się rozwiązanie - nie tylko podkreśla odmienność obu światów, ale również mocno działa na wyobraźnię czytelnika. Zresztą fabularna nieprzewidywalność (wynikająca z tego, że większość komiksu rządzi się logiką snu) i formalne szaleństwo to największe atuty albumu “Księżyc za nami podąża”.

Całość działa zarówno jako czysta i pełna akcji rozrywka, jak i jako kameralna, emocjonalna opowieść o pokonywaniu własnych demonów, przezwyciężaniu słabości i łączeniu sił we wspólnym celu. W samym koncepcie “Księżyc za nami podąża” przypomina grę “It takes two” - i jest to jak najbardziej komplement. Uwielbiam Daniela Warrena Johnsona od czasu, gdy przeczytałem jego “Z całej pety” i choć również na zlecenie dostarcza całą masę świetnych tytułów (od “Transformers” przez “Wonder Woman: Martwa ziemia” po “Beta Ray Bill: Agent Star”), tak jego autorskie rzeczy, nieskrępowane wymyślonym wcześniej uniwersum i redaktorskim okiem, działają najlepiej. A “Księżyc za nami podąża” jest w ich czołówce.

8/10

Brak komentarzy: