> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 10 stycznia 2019

Starlight. Gwiezdny blask - Duke McQueen powraca

Duke McQueen uratował świat. Inny świat, do którego dostał się przez tunel czasoprzestrzenny. Po powrocie do domu nikt mu nie uwierzył – jego niezwykłe opowieści o heroicznych czynach zostały potraktowane jak ględzenia wariata. Duke założył więc rodzinę i wiódł spokojne życie, co jakiś czas wspominając z rozrzewnieniem dawne przygody. Dziś jego żona nie żyje, a dorośli synowie są tak pochłonięci pracą, że nie mają czasu dla starego ojca. Duke coraz częściej wraca wspomnieniami do swych niezwykłych przygód. Wkrótce na jego podwórku wyląduje statek kosmiczny, a on będzie miał okazję sprawdzić, czy ciągle zmieści się w swój stary kombinezon bojowy.




Starlight. Gwiezdny blask to prosta historia, która kończy się dokładnie tak, jak ją o to podejrzewamy od samego początku. Scenariusz Marka Millara ma jednak kilka elementów, za które cenię ten komiks i które sprawiają, że lektura jest prawdziwą przyjemnością. Komiks kłania się awanturniczej klasyce sci-fi ubiegłego wieku – podczas lektury nie mogłem się pozbyć skojarzeń z przygodami Flasha Gordona czy Johna Cartera. Inspiracje widać zarówno w podstawie fabuły, kreacji głównego bohatera, jak i warstwie graficznej stworzonej przez Gorana Parlova – płaskie kolory i wykorzystana ikonografia nadają komiksowi przyjemnego posmaku retro.

Co najciekawsze, Gwiezdny blask w pewien sposób dopisuje epilog do przygód bohaterów podobnych do Duke'a McQueena, o których wspominałem wyżej. On sam swoje największe przygody przeżył lata temu i często wraca do nich pamięcią, jako do swych najlepszych chwil. Gdy więc nadarza się okazja, by ponownie wskoczyć w kostium i uratować świat, nie zastanawia się dwa rady. Jest cyniczny i zgorzkniały, nie brakuje mu również samoświadomości – patrzy na wszystko z pewnym bagażem doświadczeń, nie cechuje go zdziwienie nowicjusza przy spotkaniu z Nieznanym (charakterystyczne dla bohaterów wykreowanych przez Alexa Raymonda czy Edgara Rice'a Burroughsa).

Do sześcioodcinkowej opowieści science-fiction Starlight. Gwiezdny blask – Duke McQueen powraca podchodziłem z pewną nieufnością. Nie tylko dlatego, że ma na okładce aż trzy tytuły, ale również przez wzgląd na osobę scenarzysty – Mark Millar ma na koncie kilka złotych strzałów, które zapisały jego nazwisko w historii komiksu, ale niejednokrotnie pokazał też, że nie zawsze wie jak z satysfakcją dla czytelnika domknąć rozpoczęte wątki. Na szczęście tym razem się nie popisuje – historia jest prosta, ale daje masę frajdy i potrafi zagrać na emocjach. Mnie to w zupełności wystarcza.

7/10

Album Starlight. Gwiezdny blask ukazał się nakładem wydawnictwa Mucha Comics.

Brak komentarzy: