> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 10 marca 2023

Batman – Ziemia Jeden, tom 3 - recenzja

Od wydania ostatniego tomu „Batmana – Ziemi jeden” minęło prawie siedem lat. Trzecia część alternatywnych losów Nietoperza zaliczyła spore opóźnienie, co sprawiło, że trochę przestałem na nią czekać. Podczas jej lektury zaskoczyło mnie, o jak wielu elementach fabuły zdążyłem już zapomnieć – między innymi o powiązaniu rodu Wayne’ów z Arkhamami. Na szczęście historia prowadzona jest w ten sposób, że przypomnienie sobie kolejnych publikacji nie jest konieczne.




Świat wykreowany przez Geoffa Johnsa i Gery’ego Franka podchodził do Gotham City i Batmana w kluczu realistycznym, odcinając go od większego uniwersum DC. Jednocześnie twórcy nie bali się mieszać w wizerunku znanych postaci. Pingwin okazywał się niegodziwym burmistrzem, Alfred gościem, który „nie bawi” się w tańcu, Killer Croc dobrodusznym chłopcem w ciele monstrum. Poprzednie tomy to prosta, acz wciągająca, dobrze znana zabawa w „opowiem to jeszcze raz, ale inaczej”. Trzecia część niby powiela ten schemat, ale wydaje się napisana na siłę i bez polotu.

Gotham nie straciło swojego brutalnego klimatu, a rysunki Franka wciąż stoją na bardzo wysokim poziomie. Lektura jest dzięki nim przyjemna, ale też bardzo szybko – zaraz orientujemy się, jak mało tu tekstu za to dużo rozkładówek i panoram. Jakby starano się sztucznie zwiększyć objętość tomu.

Niestety, historia leży, a Johns powtarza wady swoich eventowych opowieści. Wprowadza masę postaci, proponuje niewiarygodne twisty (pomoc pojawiających się znikąd pomocników w finale), a największy psuje z niewiadomych powodów zaraz na początku. Brakuje tutaj napięcia, jakiejś ekscytacji. Plan złoczyńców opiera się na zbiegach okoliczności i nie wydaje się mieć większego sensu. Z kolei niektóre wątki, np. Gordona i Bullocka, w ogóle nie zostają rozwinięte i nie doczekują się nawet symbolicznego rozwiązania

Trzeci tom „Batmana – Ziemi Jeden” to komiks świetnie narysowany, ale napisany trochę na odwal się, jak zlecenie, które wisi nam nad głową od dłuższego czasu i chcemy się go w końcu pozbyć. Najgorzej, że zakończenie zostawia otwartą drogę do kontynuacji. Jeśli ma ona wyglądać tak, jak tom trzeci (i przy dobrych wiatrach wyjść za sześć lat), to może lepiej skończmy tutaj.

5/10

Autor recenzji: Jakub Izdebski

Brak komentarzy: