> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 12 lipca 2023

Beniamin i Beniamina - recenzja

Kolejny album Egmontu prezentujący mniej znane dokonania duetu Goscinny/Uderzo to “Beniamin i Beniamina”. Seria komiksowa, która ukazywała się tuż przed i równolegle z pierwszymi planszami legendarnego “Asteriksa”. Ten mniej znany duet bohaterów pierwszy raz ma okazję rozbawić polskich czytelników.



Tytułowi bohaterowie może nie są tak charakterystycznymi postaciami jak słynni Galowie. Może nie są równie zabawni, co Umpa-Pa, ani nie są tak dobrze przygotowani do radzenia sobie z niebezpieczeństwami jak Luc Junior. Mimo to od lektury ich przygód trudno się oderwać. Choć o tytułowej parze pewnie trudno będzie pamiętać po zamknięciu albumu, tak perypetie, które ich spotykają, należą w moim odczuciu do jednych z najbardziej pomysłowych w karierze Goscinny’ego.

Na kartach komiksu dzieje się mnóstwo! Wybuchy, pościgi, bijatyki, nadzwyczajne zjawiska paranormalne to tylko niektóre z atrakcji przedstawionych w fabule. Akcja gna do przodu, a czytelnik zafascynowany połyka kolejne strony. Rosnącemu tępu towarzyszą najrozmaitsze gagi i żarty. Od powracających running joke’ów (najlepiej widocznych w trzeciej z czterech historyjek), przez absurdalne pomysły na zawiązanie fabuły (latające żelazko!), po charakterystyczne dla Goscinny’ego uwypuklanie przywar postaci do absurdalnych rozmiarów.

Przy lekturze “Beniamina i Beniaminy” bawiłem się chyba lepiej, niż przy udanych przecież poprzednich tomach kolekcji - “Lucu Juniorze” i “Umpa-Pie”. Zaskoczyło mnie tempo i nagromadzenie akcji. Choć główni bohaterowie pozostają nieco bezpłciowi, to już wszystko co ich otacza w tych czterech fabułach jest warte poznania. Całość zilustrował Uderzo może nie w szczytowej formie, ale już z pełni ukształtowanym stylem, więc na plansze patrzy się z prawdziwą przyjemnością. Gęsty drugi plan, humorystyczna kreska i doskonałe wyczucie konwencji sprawiają, że warstwa graficzna idzie w parze z zabawnym tekstem ramię w ramię.

Trzeba też nadmienić, że komiks uzupełniony jest przez kilkadziesiąt stron dodatków. Najpierw możemy poznać kulisy powstania serii, która przypadła na jeden z najtrudniejszych okresów w karierach Uderzo i Gsocinny’ego. Mężczyźni trafili na “czarną listę” wydawców, pałali się przede wszystkim zleceniami reklamowymi, a o autorskich komiksach mogli jedynie marzyć. Więcej dowiecie się z obszernie ilustrowanego wstępu, który pokazuje sporo nieznanych prac twórców (niedokończonych komiksów, porzuconych projektów, materiałów reklamowych itp.), zaś na końcu albumu znajdziecie kilka krótszych opowieści, które stworzyli ojcowie “Asteriksa”, a które nie przerodziły się w tak wielotomową serię. Dla miłośników dzielnego Gala i innych komiksów Uderzo i Goscinny’ego - pozycja obowiązkowa.

8/10

Brak komentarzy: