“Senni łowcy” pierwotnie ukazali się w formie ilustrowanego opowiadania. Dziesięć lat po opublikowaniu oryginału, przeniesieniem tekstu literackiego na formę komiksu zajął się P. Craig Russell (odpowiedzialny również za komiksową adaptację “Koraliny” Gaimana). Czym jest ta historia, jak łączy się z uniwersum Sandmana i czy warto po nią sięgnąć?
Album “Senni łowcy” to spin-off cyklu o Morfeuszu i prawdopodobnie jednej z najsłynniejszych serii Vertigo. Tym razem Władca Snów o śnieżnobiałej karnacji pojawia się w starodawnej japońskiej legendzie (wymyślonej przez samego Gaimana). To historia o relacji samotnego mnicha strzegącego świątyni i przebiegłej lisicy, która najpierw chce zająć miejsce mężczyzny, jednak później się z nim zaprzyjaźnia. To magiczny świat pełen duchów, gadających zwierząt, pobożnych mnichów i okrutnych bogaczy. Świat, w którym sny mogą być zarówno piękne, jak i śmiertelnie niebezpieczne.
Czytając “Sennych łowców” od razu widać literackie korzenie komiksu. Narracja Gaimana jest prowadzona jak w jego najlepszych opowiadaniach. Nie znaczy to jednak, że komiks czyta się źle lub że jest mało “komiksowy”. P. Craig Russell włożył ogrom pracy w tę adaptację. Rysunki i kolory przywodzą na myśl stare, przygaszone, choć barwne drzeworyty, zaś w rysunkach widać inspirację nie tylko tradycyjną sztuką japońską, ale również pierwszymi animacjami Disneya. Całość ma odpowiedni rytm, a poszczególne kadry ogląda się z przyjemnością.
Zespolenie niesamowitej warstwy tekstowej z stylizowanymi grafikami daje świetne połączenie. Komiks “Sandman. Senni Łowcy” przeczytałem nawet z większą przyjemnością niż dwa ostatnio wydane komiksy z głównej serii o Władcy Snów. To oryginalna fabuła, udająca legendę sprzed wieków, która zgrabnie została przeniesiona na komiksowy grunt. Zupełnie się nie dziwię, że wielu ludzi nabierało się, że to prawdziwa adaptacja japońskiego mitu o lisicy i mnichu, który powstał kilkaset lat temu. Ma w sobie magię dawnych opowieści.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz