> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 7 listopada 2023

Venom. Król w czerni - recenzja

Lubię sposób, w jaki Donny Cates pisze superbohaterszczyznę. Lubię to, jak składa on crossovery. Lubię fakt, że czytając jego Marvelki z jednej strony czuję się jak dzieciak, który ma do dyspozycji wszystkie figurki bohaterów i złoczyńców, a z drugiej dostaję wciągającą, dobrze poprowadzoną opowieść, która nie robi ze mnie głupka i działa według ustalonych wcześniej zasad. Zatem krótko – lubię „Króla w czerni”.



Przybycie na Ziemię Knulla, władcy symbiontów, obserwujemy z dwóch perspektyw. Z jednej to zwieńczenie tkanych o kilku tomów wątków dotyczących Eddiego Brocka i jego syna Dylana oraz ich relacji z kosmicznym kostiumem. Główna historia i te pomniejsze znajdują tu satysfakcjonujący koniec. Jest emocjonalnie, a w finale każda z postaci jest inna, niż na początku historii. Wszyscy przechodzą tutaj jakąś drogę — mniej lub bardziej efektowną, ale zawsze dobrze zaplanowaną i konsekwentnie prowadzoną.

Z drugiej strony dostajemy bohatera zbiorowego w postaci ziemskich herosów, chcących przeciwstawić się najeźdźcom. Tutaj tkwi największa zabawa płynąca z lektury. Cates świetnie odnajduje się w charakterach licznych bohaterów, a pojedynczy herosi zaznaczają swoja obecność dzięki efektownemu wejściu lub jednemu one-linerowi (Ludzka pochodnia! Namor!). Poza tym scenarzysta umiejętnie podbija stawkę. Wszystkie strony co chwile się szachują, ku uciesze czytelników. Nie ma asa z historii komiksu, którego Cates nie mógłby wyciągnąć z rękawa, by nie podbić fajności. Ja to szanuję.

„Venom” i wieńczący go „Król w czerni” okazali się jedną z bardziej udanych zamkniętych historii Marvela, które Egmont wydał w naszym kraju w ostatnich latach. Obok „Ms. Marvel”, „Nieśmiertelnego Hulka”, „Hawkeye’a”, „Visiona” i „Moon Knighta” to chyba najlepsza rzecz, jaka trafiła w nasze ręce. Przy okazji na pewno najprzyjemniejsza. Dla fanów pająka rzecz obowiązkowa. Dla lubiących Marvela w ogóle też, bo każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

8/10

Brak komentarzy: