Trzeci
tom “Ultimate Spider-Mana” to uwspółcześnione wersje dwóch
klasycznych dla Parkera historii: śmierci kapitana George’a
Stacyego i pojawienia się czarnego kostiumu, który później
połączy się z Eddiem Brockiem, by stworzyć Venoma. Scenarzysta
Brian Michael Bendis ma do dyspozycji dwanaście zeszytów –
wystarczająco, by w satysfakcjonujący sposób przedstawić obie z
nich. Wszyło mu, delikatnie mówiąc, dyskusyjnie.
Z
kapitanem Stacym Bendis obchodzi się bardzo odważnie – zupełnie
odziera jego odejście z wagi, jaką miało ono w głównym
uniwersum. Dla Parkera z Ziemi 616 był on zastępczym ojcem. Jego
bohaterskie poświecenie było kolejnym fundamentem pod mitologię
bohatera. Natomiast błogosławieństwo, którego umierający kapitan
udzielił związkowi Petera i swojej córki, potęgowało późniejszy
tragizm śmierci Gwen podczas pamiętnej potyczki z Green Goblinem.
U
Bendisa koniec Stacyego przychodzi podobnie nagle i równie
przypadkowo – tyle że w żaden sposób nie jest to tragedia
Petera. Bendis skupia się na wiecznie zbuntowanej Gwen, jej
gwałtownych uczuciach dotyczących porzucenia jej przez matkę i
śmierci ojca. Tutaj zaczynają się schody – bo scenarzysta czasem
ukazuje ją jako postać wiarygodną, a czasem jako skrajnie
przerysowaną (np. jej walanie się w śmieciach w pierwszym
zeszycie). Nie da się też pominąć faktu, że w późniejszych
zeszytach Gwen zdaje się być w magiczny sposób pogodzona ze swoją
tragedią.
Całość
wygląda trochę tak, jakby Bendis chciał jak najszybciej ustawić
pionki na szachownicy i musiał po drodze odbębnić kilka
obowiązkowych wątków. Kapitan Stacy pojawił się dotychczas w
kilku zeszytach. Miał ledwo zarysowane relacje z Peterem i jakąś
nadzieję na głębszą relację z ciocią May. Umiera w momencie, w
którym czytelnikowi trudno przejąć się jego śmiercią.
Boli
także złoczyńca, który wyprawia go na tamten świat –
bezimienny złodziej w kostiumie Spider-Mana. Bendis tworzy tutaj
kilka logicznych dziur – skąd przestępca wziął strój i
sieciosploty? Skoro opisywany jest jako niezbyt zwinny i powolny, to
jakim cudem udaje mu się wykonywać niektóre akrobacje godne
Spider-Mana (szczególnie podczas swojego pierwszego napadu). W końcu
– trochę zbyt życzeniowy jest fakt, że wpierw atakuje wyłącznie
okolice Manhattanu, a gdy jeden raz pojawia się w Atlantic City, to
akurat jest tam Stacy.
Jedyna
naprawdę dobra scena w tej historii to rozmowa Petera z MJ po
rozwiązaniu całej sytuacji i pewnym pomyśle cioci May. Bendis
przypomina tutaj, dlaczego kiedyś uważano go za bardzo zdolnego
scenarzystę. Wymiana zdań jest bardzo emocjonalna, ale nie sposób
nie kupić postawy dwójki nastolatków.
Natomiast
późniejsza historia, czyli „Venom”, w pewnym sensie przypomina
ostatnie dokonania scenarzysty w Marvel Now. Bendis prezentuje
ciekawy punkt wyjściowy, ale zupełnie nie potrafi go wykorzystać.
Zamiast tego nagle włącza mu się autopilot z przyspieszeniem i
historia toczy się w takim tempie, że trudno się nią przejąć.
Pomysł,
by Peter i Eddie Brock byli przyjaciółmi z dzieciństwa, jest
bardzo dobry. Świetnie wykorzystano go zresztą w animowanym „The
Spectacular Spider-Man”. Tam pokazano, jak obaj byli dla siebie
ważni i jak ich znajomość była niszczona przez ciągłe tajemnice
Petera oraz pojawienie się symbionta.
Niestety, Benids znów wybiera sprint. Eddie pojawia się nagle i
szybko okazuje się bucem (ech, a gdybyśmy tak powoli razem z
Peterem odkrywali jego drugie oblicze). Kostium także debiutuje
dosyć wcześnie, a okres jego noszenia przez Petera nie ma takiej
mocy, jak w serialach animowanych czy oryginalnym komiksowym runie. W
ciągu jednego zeszytu Peter daje się mu skorumpować i zrzuca go.
Oczywiście, funkcjonuje on na innych zasadach, niż symbiont (nazwa
ta nie pada zresztą nigdy w tomie), ale brakuje tutaj wagi tego
wydarzenia – powolnej zmiany charakteru Petera i łączącego go z
kostiumem wzajemnego uzależnienia. Ostateczna konfrontacja z Eddiem
jest w równym stopniu pośpieszna co niesatysfakcjonująca.
Bendis wygrywa małymi momentami i dialogami, ale z całością
historii sobie po prostu nie radzi. Trzeci tom stanowi póki co
najsłabszy z wydanych na naszym rynku. Bez zmian pozostają
natomiast rysunki Bagley’a – przez większość lektury
odpowiednio karykaturalne i przerysowane.
Trzeci tom "Ultimate Spider-Mana" ukazał się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.
Autor recenzji: Jakub Izdebski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz