> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 14 kwietnia 2020

Usagi Yojimbo Saga, tom 3 i 4 - recenzja

Trzeci i czwarty tom „Usagi Yojimbo Saga” to kolejna końska dawka komiksów na najwyższym poziomie. Nowe wydanie serii Stana Sakaiego zbiera po trzy woluminy w jednym tomie, tym samym do rąk czytelników trafiają ułożone w kolejności chronologicznej albumy: „Maska demona”, „Ostrze Bogów II”, „W księżycową noc” (tom 3) oraz „Pojedynek przy świątyni Kintanoji”, „Wędrówki z Jotaro” i „Ojcowie i synowie” (tom 4). Mimo że każdy z tomów liczy 600 stron, ani przez chwilę nie odczuwa się znużenia lekturą, ani przez chwilę nie ma się ochoty odłożyć komiksu na bok. Wręcz przeciwnie - Usagi w dużych dawkach zwyczajnie uzależnia.



Może to efekt świetnie odwzorowanego świata XVI-wiecznej Japonii – seria Sakaiego zakorzeniona jest w historii wojen domowych i chętnie czerpie z wierzeń i legend Kraju Kwitnącej Wiśni. Wszystko to mieszanie w gatunkowym tyglu - „Maska demona” to rasowy kryminał, „W księżycową noc” ma w sobie elementy horroru. Sakai niejednokrotnie potrafi też rozbawić czytelnika do łez – niezależnie od tego, czy w swoje opowieści wplata społeczny komentarz (historia o samuraju żyjącym pod mostem wprowadza dwa spojrzenia na politykę wojenną), czy też skupia się na spektakularnych pojedynkach na miecze lub walce z demonami. Jedne historie prowadzą do zaskakującej puenty, inne mają morał, który może zaskoczyć.

Sakai świetnie rozplanowuje kadry na planszy, doskonale opowiada obrazem – jego styl jest ekspresyjny (nie boi się eksperymentować z grubą warstwą czerni, a gdy trzeba zatrzymuje się jedynie na szkicu), a narracja płynie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że „Usagi Yojimbo” jest opowiadany w sposób bardzo „filmowy” - są tu sceny pełne akcji i bardzo dynamiczne sekwencje, ale nie brak tu też ujmującego liryzmu, celebrowania chwili, pójścia w klimat.



Kto kiedykolwiek czytał „Usagiego”, ten wie, że Sakai to fachura, który panuje nad każdym elementem opowiadanej historii (wszystkie Eisnery całkowicie zasłużone). To, co trafiło mnie podczas lektury tych dwóch opasłych tomów, to fakt, jak dużo twórca zaplanował tu z wyprzedzeniem, jak konsekwentnie rozwija świat, wykorzystując bohaterów, którzy pojawili się wcześniej, a także odwołując się do przeszłych wydarzeń. Jednocześnie każdą z jego historii można by poznawać w oderwaniu od reszty, bo świetnie sprawdzają się jako samodzielne opowieści. Mimo to „Usagiego” cudownie czyta się w właśnie w takich grubaśnych tomach, bo można wyłapać więcej nawiązań, prześledzić drogę bohaterów, a także zauważyć szczegóły, które będą miały znaczenie za kilkaset stron. Zresztą cały czwarty tom „Sagi” to potwierdzenie tej tezy – właśnie w nim na pierwszy plan wychodzi relacja Usagiego z Jotaro, która przewijała się przez cały cykl gdzieś w tle. O tym, że jest ważna dla samotnego ronina wiedzieliśmy już dawno, teraz stała się ważna także dla czytelnika.

9/10

Recenzja została napisana dla serwisu AlejaKomiksu.com i tam pierwotnie opublikowana.

Brak komentarzy: