Stephen Strange, mistrz magii i najbardziej arogancki bubek spośród bohaterów Marvela, traci moc. Z dnia na dzień opuszczają go siły, zaklęcia przestają działać, a magiczne artefakty nie wykazują już swych niezwykłych właściwości. Z dobrą radą przychodzi Tony Stark – skoro nie możesz znaleźć odpowiedzi na Ziemi, leć w kosmos! Strange niechętnie wsiada w rakietę i tym samym rozpoczyna run Marka Waida.
Punkt wyjścia wydaje się bardzo ciekawy. Wszak międzygalaktyczne podróże to domena Fantastycznej Czwórki i Strażników Galaktyki. Strange skakał zwykle między wymiarami – w kosmos leciał, jak kumple robili Wojnę Domową, a on nie będzie się bawił w takie pierdoły, tylko pometyduje na księżycu. Wiad przypomina nam jednak, że magia nie jest zjawiskiem występującym tylko na Ziemi, a wysłanie maga do gwiazd daje dużo nowych możliwości. To także dobry punkt wejścia dla osób, których dotychczasowy kontakt z właścicielem Oka Agamotto ograniczał się do Kinowego Uniwersum Marvela. Większość drugoplanowej obsady związanej ze Strange’em pojawi się z czasem, ale ich wprowadzenie nie przyprawi nikogo o ból głowy.
Waid skupia się na swoim bohaterze, przedstawiając go jako najmądrzejszego dupka w pokoju – co często prowadzi do dyskusyjnych decyzji i pogorszenia relacji ze współpracownikami. Oczywiście dyktowane najlepszymi intencjami postępowania często mają nieprzewidziane konsekwencje, którym Strange także będzie musiał się przeciwstawić już po powrocie do domu. Swoją drogą, wspaniale wygląda zestawienie bombastycznej galaktycznej przygody z przyziemną walką z niegodziwym developerem.
Dzięki wszechstronności mocy i świata zarozumiałego Doktora twórcy pozwalają sobie na sporo kreatywności. Sposób uprawiania magii przez Skrulle bawi, podobnie jak zachowanie domu Strange’a oraz różnorodność artefaktów, jakie spotyka na swej drodze. Wszystko podawane jest w odpowiednim tempie – o ile początek jest raczej powolny, to intryga z czasem wrzuca wyższy bieg, a humorystyczna potyczka ze wspomnianym wyżej developerem jest tylko krótkim złapaniem oddechu przed wielkim finałem.
„Doktor Strange” Waida to dobry moment, by rozpocząć znajomość z komiksowym magiem. Szczególnie że niedługo będzie go bardzo dużo także w MCU – wszyscy czekamy przecież na Multiversum – tfu! – Wieloświat Szaleństw.
8/10
Autor recenzji: Jakub Izdebski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz