> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 5 kwietnia 2025

Daredevil, tom 1 [Chip Zdarsky, Marvel Fresh] - recenzja

Ledwo co zakończył się run do “Daredevila” Charlesa Solue’a (trzy tomy “Znowu w czerni”, a już na półki trafił pierwszy tom kontynuacji pisanej przez Chipa Zdarsky’ego. Tym razem komiks zerwał z tradycją twardookładkowych tomów wydawanych w ramach “Marvel Classic” i ukazał się w miękkiej oprawie ze skrzydełkami w linii “Marvel Fresh”. Pierwsze polskie wydanie zbiera w sumie 15 zeszytów, czyli trzy oryginalne trejdy, dzięki czemu dość szybko możemy zanurzyć się głęboko w historii nowego scenarzysty i przekonać się w jakim kierunku zabierze on Człowieka Nieznającego Strachu.



Gdy Murdok podczas interwencji w stroju Daredevila przypadkowo zabija drobnego złodziejaszka postanawia porzucić rolę mściciela z Hell’s Kitchen. Zanim to jednak nastąpi skonfrontuje się z nowym szeryfem w mieście - kroczącym ścieżką prawa i sprawiedliwości gliniarzem Cole’em Northem, a także samym Punisherem. Równolegle mamy tu wątki rywalizujących ze sobą gangów, burmistrza Fiska, który porzuca przestępczą karierę, ale przestępcza kariera niekoniecznie mu na to pozwala, a także wątek romantyczny skupiony na nowej kobiecie w życiu Matta.

Pdobało mi się jak w pierwszej części Murdock popada wręcz w paranoję, nie dopuszczając do siebie myśli, że nawet nieintencjonalnie mógł spowodować śmierć człowieka. Dopatruje się w tym spisku starych wrogów, w przyjaciołach widzi zagrożenie i dopiero starcie z Punisherem wylewa na niego kubeł zimnej wody. Odważną decyzją jest też fakt, że w środkowej historii Daredevil w ogóle się nie pojawia, bowiem Murdock próbuje znaleźć nowy sposób na pomaganie mieszkańcom Nowego Jorku. Jednocześnie mam poczucie, że zarówno wątek romansowy jest zapchajdziurą (ile już w życiu niewidomego prawnika było kobiet, które ten próbował ochronić, a wyszło inaczej?), jak również historia gangów i Fiska, któremu mimo wysiłków nie udaje się uciec od przestępczej przeszłości, to kręcenie się w kółko.

Na 336 stronach “Daredevila” dzieje się sporo i wygląda na to, że Zdarsky ma konkretny pomysł na tę postać. Niekiedy mam wrażenie, że pisanie kolejnych przygód mściciela z Hell’s Kitchen musi być prawdziwym wyzwaniem dla scenarzystów. Murdok przeszedł przez piekło tam i z powrotem, przeżył wszelkie możliwe tragedie, więc wymyślanie kolejnych przygód utrzymanych w tym samym dość mrocznym i ponurym tonie przypomina walkę Dawida z Goliatem. Bardzo łatwo o przekroczenie cienkiej granicy, gdzie kolejne wydarzenia stają się nakręcającą się spiralą absurdu. Na razie Zdarsky’emu udaje się tego uniknąć, ale zobaczymy jak w dalszej części serii wybrnie ze swoich decyzji.

7/10


Brak komentarzy: