> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 8 lutego 2016

Forever Evil. Wieczne zło

Na końcu recenzji Ligi Sprawiedliwości: Trójki – która wraz z Shazamem i Amerykańską Ligą Sprawiedliwości prowadzi do wydarzeń niżej opisanych – podejrzeawałem, że Wieczne Zło zapowiada się ciekawie ze względu na finałowe kadry sugerujące powtórkę z Kryzysu na dwóch Ziemiach. Nie kłamałem, choć jakie było moje zdumienie, gdy okazało się, że Wieczne Zło ma do zaoferowania wiele więcej, a Geoff Johns skutecznie nabrał czytelnika!



Szybko się bowiem okazuje, że Liga Sprawiedliwości poległa, superzłoczyńcy zostali wypuszczeni na wolność, a światem rządzi Syndykat Zbrodni – lustrzane, złe do szpiku kości odbicie Ligi z alternatywnego świata. Gdy zabrakło bohaterów, tylko jeden człowiek będzie mógł stawić im czoła: Lex Luthor. Ubrany w bojowy kombinezon, wspomagany przez nieukończonego klona SupermanaBizzaro - własnej produkcji oraz kilku łotrów, którym nie podobają się rządy Syndykatu stanie do nierównej walki o przyszłość znanego nam świata.

Drużyna bohaterów złożona ze złoczyńców ma ciekawą genezę, a poszczególni bohaterowie wiarygodne motywacje. Tarcia i interakcje pomiędzy postaciami zapewniają czytelnikowi solidną porcję rozrywki w przerwach pomiędzy kolejnymi starciami. Na pewno warto zwrócić uwagę na ojcowską relację łączącą Luthora i Bizzaro czy destruktywne uzależnienie Power Ringa (rewersu Green Lanterna z alternatywnej Ziemi) od własnego pierścienia obdarzonego wolą i – cóż – niezbyt przyjemnym charakterem... Wieczne Zło najbardziej zaskakuje brutalnością i dosadnością. Nikt się tu z nikim nie patyczkuje, trup ściele się gęsto, zaś niejeden bohater straci w nierównej walkę kończynę lub dwie. A wszystko to pokazane ze szczegółami, których raczej szukalibyśmy w komiksach niezależnych, a nie u Wielkiej Dwójki. Obawiającym się spoilerów, napiszę tylko, że najmocniejsze fragmenty komiksu zdecydowanie długo pozostają w pamięci.

Powierzenie całej historii Davidowi Finchowi to zdecydowanie kolejna decyzja, którą można policzyć na plus. Finch to doświadczony i rzetelny rysownik, dzięki czemu do warstwy graficznej nie można się przyczepić, co więcej, podziwia się ją z pewną przyjemnością. Jest spójna, konsekwentna i gdy trzeba odpowiednio efektowna.

Nie oszukujmy się, to ciągle rozrywkowe superhero nastawione na spektakularne pojedynki, niespodziewane cliffhangery i obowiązkowy, lepiej lub gorzej umotywowany, happyend. Jednak uczynienie z superzłoczyńców DC głównych bohaterów tej historii, wartka akcja, odwaga w prezentowaniu nieoczywistych rozwiązań oraz kilka ciekawych wątków (które starałem się wymienić wyżej) czyni z Wiecznego Zła coś więcej niż kolejny tom New 52, który po przeczytaniu bez żalu można sprzedać lub podarować kumplowi na urodziny. Nie boję się tego powiedzieć: w katalogu dostępnych obecnie na polskim rynku historii z odświeżonego DC to zdecydowanie najlepszy album.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy: