> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 22 grudnia 2020

Recenzje: Thanos, tom 1 / Pokolenia

Od dziesiątek lat całe uniwersum Marvela drży przed Szalonym Tytanem. Nic dziwnego, że gdy pozornie nieśmiertelny Thanos zaczyna umierać, zaraz pojawia się kilka osób, które chcą mu pomóc udać się na tamten świat. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Niecodzienna drużyna złożona z Thane’a, Starfoxa i Nebuli, kolejno syna, brata i wnuczki złoczyńcy, oraz Tryco Slatterusa, Czempiona Wszechświata, stara się raz na zawsze położyć kres krwawym działaniom Tytana. Z kolei sam zainteresowany szuka lekarstwa na swą przypadłość, zostawiając po sobie tylko trupy i zgliszcza.
 


Jeff Lemire ciekawie zawiązuje intrygę, przedstawiając Thanosa w niecodziennym świetle – zwykle stoicki (choć bezwzględny), teraz stanowi bezlitosną machinę do zabijania, opętaną strachem przed śmiercią. Scenarzysta nadaje także charakter postaciom, które dotychczas mogły uchodzić za żarty. Czempion Wszechświata okazuje się honorowym wojownikiem, natomiast Starfox inteligentnym manipulatorem, świadomie wykorzystującym swe atuty fizyczne dla własnych korzyści. 

Jednocześnie Lemire, podobnie jak wcześniej Dan Abnett i Andy Lanning, umiejętnie korzysta z bogactw kosmosu Domu Pomysłów. W odpowiednich momentach pojawiają się nowi gracze znani z innych komiksów, jednak w przeciwieństwie do prac duetu odpowiedzialnego za „Strażników galaktyki” w tym wypadku nie czuć nadmiaru. To historia o najbliższych osobach Thanosa i przede wszystkim nim samym. Lemire rozumie Szalonego Tytana, co udowadnia ostatecznie w krwawym finale. Rzecz godna polecenia fanom postaci z czasów Jima Starlina i tym, którzy poznali Thanosa przy okazji filmów braci Russo. 

7/10 





„Pokolenia” powinny teoretycznie zadowolić nowych fanów uniwersum Marvela i tych, którzy z Domem Pomysłów są już ładnych parę lat. Oto podczas walki wieńczącej „Sekretne Imperium” dziesiątka herosów przenosi się w czasie i spotyka przeszłe (i jedną przyszłą) wersje swoich mentorów. Nastoletnia Jean Grey wybiera się w kosmos z mocą Phoenix, która podszywała się pod rudowłosą telepatkę na początku runu Chrisa Claremonta, Carol Denvers i Kapitan Mar-Vell walczą z Annihilusem, i tak dalej. 

W praktyce jest różnie. Za każdą z dziesięciu historyjek odpowiadał inny duet scenariuszowo-rysunkowy, więc obok autentycznie zabawnych opowiastek znajdują się te zupełnie nijakie. Bardzo fajnie wypada spotkanie Milesa Moralesa z wiecznie obrażonym na cały świat, naznaczonym neurozami Steve’a Ditko Peterem Parkerem, którego największym zmartwieniem był stan zdrowia cioci May (ta była na granicy śmierci mniej więcej co 20 zeszytów). Równie sympatycznie sprawdzają się perypetie Kamali Khan w drugiej połowie lat 70. XX wieku (moment, w którym odkrywa ona wartość 20 dolarów w tamtych czasach, przywołuje na myśl jedną ze scen „Eurotrip”) i jej pojawienie się w redakcji Daily Bugle. 

Z drugiej strony mamy pozbawione ikry spotkanie dwóch Hulków, wizję przyszłości, w której Tony Stark został Najwyższym Magiem oraz, najbardziej bolesne, wyzbyte z jakiegokolwiek ciężaru spotkanie Falcona z Kapitanem Ameryką w czasach II wojny światowej. Historie w większości pokazują znaczenie mentora w życiu ich następców, niestety, głównie z finezją łopaty. Brakuje nawet prostych zabaw formą. Skoro bohaterowie przenoszą się do konkretnych epok historii komiksu, dlaczego rysownicy nie nawiązują do szat graficznych z tamtych czasów (dzieje się tak tylko w historii Milesa i Petera). „Pokolenia” to sympatyczne czytadło, pełne mrugnięć okiem do fanów (Kate Bishop przekomarzająca się z Clintem Burtonem zawsze super), ale można było wycisnąć z niego o wiele więcej. Tak dostajemy tylko miły event, o którym zapewne szybko zapomnimy. 

6/10 


Brak komentarzy: