> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 5 sierpnia 2022

Sandman, tom 6: Refleksje i przypowieści - wrażenia

Dziewięć historii, dziewięcioro bohaterów, dziewięć snów i koszmarów. Tak w skrócie można opisać szóstym tom serii “Sandman” o podtytule “Refleksje i przypowieści”. Po dłuższej historii, która zajmowała cały piąty tom (“Zabawa w Ciebie”), dostajemy garść one-shotów z różnych porządków. Morfeusz pojawia się w nich najczęściej zaledwie gościnnie, a pierwsze skrzypce grają najrozmaitsi bohaterowie.



Mamy tu opowieść o Johannie Constantine, która kradnie pewną głowę; mamy historię władcy starożytnego Rzymu i fabułę osadzoną w Ameryce Marka Twaina. Jest historia ludzkiego dziecka, które trafia do Śnienia, jest też dłuższa, rozbudowana opowieść o weselu syna Morfeusza.

Historie osadzone są w różnych okresach historycznych, a także w odmiennych sceneriach (od współczesnej Anglii, przez czasy Marco Polo, po Bagdad wyciągnięty z “Baśni 1000 i jednej nocy”). Wszystko to sprawia, że tom jest różnorodny i ciekawy. Nie tylko ze względu na to, że pojedyncze historie same w sobie stanowią małe perełki postmodernistycznego prowadzenia fabuły, trawersowania znanych opowieści i igrania na nosie czytelnikom, ale również pokazują, że w ramach “Sandmana” Gaiman mógł naprawdę wszystko.

“Refleksje i przypowieści” to zbiór wielce udanych komiksowych fabuł, które udowadniają, że w tym medium można opowiedzieć każdą historię. I choć wolę dłuższe opowieści, które skupiają się na Śnie i jego rodzeństwie, tak nie sposób odmówić Gaimanowi tego, że jest świetnym bajarzem. Pisarz w zależności od fabuły, stylizuje język, jakim posługują się bohaterowie, adaptuje znane baśnie, mity i legendy, a wszystko to wplata w wielowątkową historię o Śnie i potędze snucia opowieści. I jak na razie wciąż robi to na tyle dobrze, że komiksowy “Sandman” jest lekturą zaskakującą, porywającą i świeżą.

7/10

Brak komentarzy: