“Sandman” Neila Gaimana to seria legendarna. Dla wielu osób to jedna z najlepszych historii zaprezentowanych w formie komiksu. Po raz pierwszy z opowieścią o Morfeuszu zetknąłem się w wieku 15 lat (a więc dokładnie pół życia temu). Ciekawie jest dziś wrócić do tej serii, będąc bardziej świadomym czytelnikiem. Jest to również możliwe dzięki wznowieniom wydawnictwa Egmont, które publikuje serię z nowymi okładkami, odświeżonymi kolorami oraz uzupełnione o dodatki (tym razem: nowy wstęp Pauli Diniego i oryginalny scenariusz jednego z zeszytów).
Pierwszy tom - “Preludia i nokturny” - skupiał się na wyrwaniu się Morfeusza z więzienia i odzyskaniu przez niego atrybutów władzy i było mu najbliżej do komiksów głównego nurtu. Historiom Gaimana nie można było oczywiście odmówić autorskiego sznytu, jednak ten na dobre pojawił się dopiero w tomie drugim, zatytułowanym “Dom lalki”. Dłuższa historia o Wirze oraz klubie seryjnych morderców imponowała odwagą i rozłożeniem fabularnych klocków.
“Kraina snów”, trzeci tom cyklu, to zbiór krótszych opowieści. Pierwsza nowelka to opowieść o chciwości i negatywnych skutkach pogoni za marzeniami oraz o tym, że pewnych granic nie warto przekraczać, niezależnie od tego, jaka nagroda czeka po drugiej stronie. Druga historia to historia opowiedziana z perspektywy kotów, które również śnią, marzą, a ich sny mają moc zmiany rzeczywistości. W trzeciej historii przenosimy się do XVI wieku i oglądamy Williama Szekspira podczas premierowego wystawiania “Snu nocy letniej” dla publiczności z Magicznego Ludu. Ostatni komiks w zbiorze to opowieść o inności, samotności, potrzebie zrozumienia oraz marzeniu o kojącej śmierci.
Historie są zróżnicowane i wywołują różne emocje. Każda jest inna, każda poszerza świat przedstawiony, każda na swój sposób jest ciekawa i pozwala z innej strony spojrzeć na Władcę Snów lub jego siostrę Śmierć. Gaiman nie boi się zagłębiać w mroczne rejony ludzkiej duszy i wyciągać z nich tego, co najgorsze. Pokazuje, że często bardziej ludzkie zachowania cechują Morfeusza, jednego z Nieskończonych. To zarówno przerażające, jak i w pewien sposób oczyszczające. W komiksach o Sandmanie widać pisarskie doświadczenie Gaimana. Teksty Brytyjczyka cechuje duża literackość - narracja jest dopracowana w najmniejszym szczególe, żadne słowo nie jest tu zbędne, każde buduje niezwykły klimat. Tak jak poprzednie tomy, to też pochwała marzeń oraz ukazanie siły, jaką mają Opowieści.
Wszystko to sprawia, że “Kraina snów”, mimo nieco innej struktury niż poprzednie dwa tomy, jest integralną częścią cyklu. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to cztery odrębne opowieści, które nie mają wielkiego wpływu na fabułę całej serii, to szkoda byłoby je pominąć. To świetnie napisane i sprawnie narysowane komiksy, które mogą stanowić osobne całości, ale jednocześnie są niezbędnym elementem całej układanki.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz