> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 6 kwietnia 2023

John Wick 4 - wrażenia

"John Wick 4" jest tak dobry jak mówią. Nadrobiłem ze sporym opóźnieniem, więc miałem również duże oczekiwania, bo od trzech tygodni wszędzie słyszałem, jaki to sztos. Nie ma co owijać w bawełnę: i ja nie będę się wyłamywał z chóru pochwalnych głosów.



Podoba mi się, jak ta seria ewoluuje, od bardzo prostego akcyjniaka (facetowi zabili psa, więc się mści) do całego złożonego uniwersum zabójców. W części czwartej twórcom całkiem puszczają hamulce, idą w operowo-barokową przesadę, proponują kilka choreograficzno-inscenizacyjnych rozwiązań, od których wybucha głowa i bawią się wyśmienicie. Równie doskonale bawi się widz, jeśli tylko świadomie wybrał się do kina, by zobaczyć spektakularny balet śmierci rozpisany na pięści, noże i pistolety.

Przyznam szczerze, że prawie trzy godzinny metraż trochę studził mój entuzjazm. Już w trzeciej części w sceny akcji wkradała się lekka monotonia. Tym razem siedziałem w fotelu jak zaczarowany, w ogóle nie odczuwając długości filmu. Oczywiście sceny akcji wyrywają z butów i przetrącają szczękę - sekwencja zrealizowana w jednym ujęciu w rzucie izometrycznym przejdzie do historii kina, a to tylko wisienka na torcie.

Zdjęcia są klimatyczne, postacie cudownie przerysowane (Donnie Yen i ukryty pod toną charakteryzacji Scott Adkins kradną szoł!), dialogi naznaczone humorem, całość jest fajnie przegięta i nie udaje, że próbuje opowiadać historię na poważnie. Tego właśnie oczekuję od kina akcji, nie tylko doskonałej choreografii i pomysłowej inscenizacji scen, ale również opowiadania historii z przymrużeniem oka. Hej, mówimy o świecie pełnym zabójców, którzy latają po mieście w kuloodpornych marynarkach! Trudno byłoby o tym opowiadać ze śmiertelną powagą! Dobrze więc, że twórcy dociskają gaz do podłogi i idą w groteskę, która niweluje nadmiar patosu.

Świetne kino akcji, być może najlepsze od czasów "Mission: Immposible - Fallout" (pamiętacie Cavilla przeładowującego łapy podczas bójki w łazience?) i "Mad Max: Fury Road" (WITNESS MEEEE!). Jak oglądać, to koniecznie w kinie na dużym ekranie i z odpowiednim nagłośnieniem. "John Wick 4" to film, w którym czuć każdy zadany cios, każdą wystrzeloną kulę, każde cięcie samurajskim mieczem. Postaci wirują w nieskończonym tańcu śmierci, a każde ujęcie wypełnione jest kreatywną energią. Widać, że włożono w ten film mnóstwo serducha, moim zdaniem to najlepsza część cyklu o Johnie Nikczeminiku.

8/10

Brak komentarzy: