> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 8 września 2023

Coś zabija dzieciaki, tom 5 - recenzja

Po krótkiej przerwie od tropienia potworów Erica Slaughter wraca na łowy. Tym samym przed twórcami serii, scenarzystą Jamesem Tynionem IV i rysownikiem Wertherem Dell'Ederą, staje nie lada wyzwanie. Jak przedstawić kolejną "maszkarę tygodnia" w taki sposób, by utrzymać zainteresowanie czytelnika?



Oczywiście poprzez multiplikowanie zagrożenia. Nowy potwór znacznie różni się od pajęczaków z poprzednich przygód, jest też od nich o wiele groźniejszy. Nowe postaci drugoplanowe nie są kalkami mieszkańców Archer's Peak, w którym Erica rozbijała się ostatnim razem. Szczególnie dobrze wypada nastoletnia Gabi, która jako jedyna ze swojej rodziny wyszła cało ze spotkania z krwiożerczą bestią. Pyskata dziewczyna nie zamierza siedzieć w miejscu, co wprowadza dodatkową dynamikę do historii. Jej przekomarzania z protagonistką wypadają bardzo fajnie.

Największą zmianą jest jednak fakt, że Erica z łowczyni sama staje się zwierzyną. Zakon świętego Jerzego nie zapomina dawnych krzywd i wysyła za nią specjalistkę od brudnej roboty w postaci pochodzącej z Londynu Charlotte Cutter. Małostkowa i nielicząca się z ludzkim życiem Czarna Maska wygląda na zły odpowiednik protagonistki i, prawdę mówiąc, jest rysowana o wiele za grubą kreską. Wprowadzająca ją scena, w której kończy torturować ocalonych z ataku potwora, mówi nam wszystko. Jest szalona, jest brutalna, jest groźna. Got it. To postać, która może nas zaskoczyć tylko skalą swojego okrucieństwa — a stać ją na dosłownie wszystko. Szkoda, że tak niejednoznaczna postać jak Erica, doczekała się tak płaskiego antagonisty.

"Coś zabija dzieciaki" pozostaje przyjemną i szybką lekturą, po której ma się ochotę sięgnąć po kolejny tom. Mimo pewnego niedosytu, jaki pozostawiła postać Cutter, ciekawi mnie, jak potoczą się losy Eriki i jakie okropieństwa planują dla niej twórcy.

7/10

Brak komentarzy: