> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 6 października 2014

455 - Międzynarodowy Festiwal Komiksu (i Gier) w Łodzi 2014

I kolejny Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi za nami. Jak zawsze było pięknie. Nauczony doświadczeniem i wrażliwy na głosy Czytelników, postaram się tym razem więcej napisać o spotkaniach, autorach i zapowiedziach, aniżeli o kolegach i piwie. Siedzicie wygodnie? No to jedziemy - to najbardziej profesjonalna relacja z festiwalu komiksowego, jaką kiedykolwiek napisałem.




Od 2011 roku bywam co roku na MFK, jednak tym razem, po raz pierwszy, trafiłem do Łodzi już w piątek. Była to dość spontaniczna decyzja, ale zdecydowanie właściwa. Na biforze był ogień.

Dzięki temu dotarliśmy na Atlas Arenę z samego rana w sobotę, a nie, jak to bywało, dopiero przed południem. Kolejka była ogromna, na szczęście dla ludzi z plakietkami przygotowano osobne wejście i udało się długaśną kolejkę ominąć, trafiając do nieco mniejszej. Inna sprawa, że można się było wbić "na jana" wchodząc przez drzwi w sali spotkań na poziomie 0.


Pierwszy punkt programu: Multiversum! Wpadł omnibus Grendela, omnibus 28 Days Later, Harbor Moon i druga część runu Millara i Hitcha do Ultimates. W sumie zwiozłem do domu 33 komiksy, będzie co czytać i o czym pisać. Rekord zakupowy z 2012 roku wciąż nie został pobity.

Spotkania. Byłem oczywiście tylko na kilku, bo jak zawsze trwoniłem czas i pieniądze na giełdzie, zbijając piony i plotkując z dawno niewidzianymi komiksiarzami.

Najpierw Tadeusz Baranowski. Bardzo przyjemne słuchało się opowieści z zamierzchłych czasów, o poszczególnych albumach, o edycjach kolekcjonerskich, o rysowaniu dla Belgów. Twórca Kudłacza i Bąbelka wspomniał również, że w latach 70. gdy zajmował się malarstwem ktoś włamał się do jego pracowni na Pradze i zniszczył wszystkie obrazy (anonimowy informator Jerzy twierdzi, że owym osobnikiem był Grzegorz Rosiński...) - to właśnie popchnęło Baranowskiego do zajęcia się komiksem. Obecnie zajmuje się on właśnie malarstwem, całkowicie rezygnując z komiksu.

Tuż po spotkaniu z Baranowskim odbyło się spotkanie z twórcami ze studia Human Ark. Miało to sens, bo jednym z projektów, jaki obecnie jest na warsztacie studia, to właśnie adaptacja komiksu Podróże Smokiem Diplodokiem. Pokazano testowy fragment animacji - muszę przyznać, że zrobiła na mnie spore wrażenie. Smok wygląda i rusza się cudownie, animacja jest płynna, ciekawie zapowiada się również scenariusz - opowieść ma zahaczać o metatekst, w 90% ma być to animacja 3D, a w pozostałych 10% widowisko z aktorami. W skrócie: Diplodok szuka swego twórcy, rysownika, bo wymazał on z komiksu jego rodziców. Zapowiada się coś nowego, jestem ogromnie ciekaw co z tego wyjdzie. Premiera już w 2018 roku (prawdopodobnie razem z filmowym Osiedlem Swoboda).

Human Ark pracuje jednocześnie nad serialem animowanym Tymek i Mistrz. Również tutaj, po prezentacji zwiastuna pokazano, premierowy, bardzo wczesny fragment animacji, bez dźwięku, z testowymi głosami i czarno białymi, szkicowymi fragmentami. Wyszło elegancko, jestem pewien, że finalny produkt będzie robił wrażenie, również czekam.

Pozostając w klimatach filmów animowanych - na spotkaniu z Minkiewiczami zaprezentowano animację Wilq Negocjator. Osiem minut ruszającego się i gadającego superbohatera z Opola? Bardzo proszę. Uznacie mnie za monotematycznego, ale i tu wyszło elegancko! W filmie uchwycono ducha komiksu, jednocześnie w pewien sposób go przerabiając (takie konsekwencje przenoszenia historii z jednego medium do drugiego), wyglądało to bardzo ładnie, było całkiem zabawne (choć nie powalało na kolana) i zdecydowanie za szybko się skończyło. Prostą historię z dobrymi dialogami-rymami i puentą niczym w Mrocznym Rycerzu, przedstawiono w dynamiczny, bardzo filmowy sposób (wiem, że brzmię idiotycznie, w końcu piszę o FILMIE, ale Minkiewiczowie z Leszkiem Nowickim - współreżyserem - świetnie czują opowiadanie ruchomym obrazem). Trwają prace nad serialem animowanym, który zapowiada niejako początek animacji, świetnie zrealizowane intro. Ponoć jakieś telewizje są już zainteresowane emisją, dobrze, niech się dzieje.

Jak już piszę o animacjach na podstawie komiksów, to wspomnę jeszcze o Grand Bandzie Marka Lachowicza i Grupy Smacznego - niusów nie mam, ale sprawdźcie zwiastun, jest co podziwiać.

Alan Grant. Swoje osiągnął, ale w przeciwieństwie do innych komiksowych legend, to zaskakująco skromny i trzeźwy człowiek. Mimo monotematycznych pytań, odpowiedzi Granta słuchało się doskonale, bo scenarzysta mówił ciekawie, niejednokrotnie zaskakując słuchaczy poczuciem humoru. Ciekawostki: zapytany o run Morrisona do Batmana, Grant przyznał, że nie czyta dalszych przygód herosów, których prowadził, bo zwyczajnie mu one nie odpowidają. Anarky miał zostać Robinem po śmierci Jasona Todda. Sam Grant, zanim zajął się pisaniem komiksów, był autorem harlequinów/romansowych powieści dla kobiet. Wszystkim poleca on taką ścieżkę kariery, twierdząc, że jeśli potrafi się napisać romansidło cieszące się popularnością to można pisać wszystko. No cóż, ja tam mu wierzę i będę próbował.


Również prelekcja o Warrenie Ellisie była doskonała. Prowadzący stanęli na wysokości zadania, podchodząc do tematu z należytym przygotowaniem i opowiadając bardzo zajmująco. Wynotowałem sobie wszystkie tytuły, których nie znałem i będę czytał. Zacznę chyba od książki SQN.

Spotkanie ze Śledziem było fatalnie prowadzone. Zupełnie nie rozumiem, Michał to samograj, można go było tam posadzić samego i niczym prestidigitator zabawiłby publiczność żonglując żartami i ciekawostkami. Zamiast tego był prowadzący bez researchu, który głównie mówił o sobie. Nie ogarniam. Ważne, że poza filmowym Osiedlem będzie też trzecia seria i spin-off z Dozorcą rysowany przez Arka Klimka.

Po spotkaniu Śledziu rozdawał rysografy w korytarzu, bez numerków i innych bajerów, na pół siedząc na ławce, na pół klęcząc na ziemi. Dzień wcześniej rysował na jakiś skrzynkach w kącie. Wielki szacun za to i dzięki za Smuciarza, który dołączy wkrótce do Szopy i Dźwiedzia na ścianie autografów (jest ich tam dosłownie pięć, bo nie chce mi się stać w kolejkach). Kto jeszcze nie słyszał, niech sprawdzi też osiedlową piosenkę.

Łukasz Mazur zgarnął nagrodę za najlepszy polski komiks roku - Planetę uciętych kończyn. Tomasz Leśniak wygrał konkurs miss festiwalu. Niestety nie wiem, kto zgarnął nagrody w konkursie na krótką formę, jeszcze nie miałem okazji przejrzeć katalogu, ale ślę gratulacje do Daniela  Gizickiego i Grzegorza Pawlaka za wyróżnienie. Dobra robota, chłopaki!

To by było chyba na tyle, jeśli mam nie pisać, że na afterze było super, bo było piwo i tańczący komiksiarze. Ale było, Fil the Cherry nawet freestyle'ował! Samą imprezę zorganizowano chyba sprawniej niż w zeszłym roku, takie przynajmniej odniosłem wrażenie, choć gala w Wytwórni była lekko żenująca, a o prowadzącym spotkanie z Andreasem najlepiej w ogóle zapomnieć. Cieszę się, że zobaczyłem wszystkie znajome twarze, poznałem również zaskakująco dużo nowych osób, a przecież znałem już wszystkich. Szkoda, że niektórzy nie dotarli. Mam nadzieję, że wszystkie poczynione przy piwie plany dojdą do skutku, bo trochę się ich uzbierało. Zapowiada się pracowity czas.


Do następnego!

Tutaj znajdziecie kilka nagranych spotkań z Festiwalu, kto przegapił, niech ogląda.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dzięki za inny punkt widzenia. No i teraz przynajmniej wiem kto podebrał mi "28 Days Later" ;)

Anonimowy pisze...

To ma byc profesjonalna relacja?? Opisane zaledwie kilka spotkań i piwo z kumplami... E...

Jan Sławiński pisze...

Paweł - sorry, liczył się refleks ;)

Anonim - nie twierdzę, że jest profesjonalna, a jedynie najbardziej profesjonalna z tych napisanych przeze mnie. W poprzednich było jeszcze więcej o piwie z kumplami ;)

GiP pisze...

Dzięki Janek, w swoim i Daniela imieniu :) Przyznam szczerze, że byłem zaskoczony, gdy otrzymałem pewnej nocy telefon z tą informacją.

Może chociaż finansowo pobiłeś rekord z roku 2012? :)

Jan Sławiński pisze...

Finansowo - chyba też nie, sporo rzeczy dostałem do recenzji, część po znajomości, kilka było za darmoszkę, a i załapałem się na kilka promocji :)

GiP pisze...

Nieźle, nic tylko się dobrze koło Ciebie zakręcić :)