> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 3 czerwca 2019

Hawkeye: Odmieniony [Jeff Lemire, Ramon Pérez] - recenzja

Hawkeye od Matta Fractiona był niewątpliwie jednym z najlepszych tytułów Marvel Now. Nic nie trwa jednak wiecznie, na koniec nazwy imprintu wskoczyło 2.0, a seria przeszła do rąk innego scenarzysty. Na szczęście trafiło na Jeffa Lemire’a – do jego Hawkeyea podszedłem więc bez większych obaw i nie zawiodłem się. 



Zaczyna się standardowo – Clint i Kate są na kolejnej misji zleconej przez S.H.I.E.L.D. Tylko oni, dwa łuki, stos strzał i setki bezimiennych sługusów Hydry. Niby nic wyjątkowego. Sytuacja zmienia się, gdy Kate odkrywa, co znajduje się w atakowanym przez nich laboratorium. Młoda bohaterka staje przed moralnym wyzwaniem i za wszelką cenę stara się podjąć słuszną decyzję. Clint wspiera swoją podopieczną, ale wie też, że czasem „właściwa” opcja nie znajduje się na stole. 

Wątki współczesne są przeplatane historią z przeszłości Hawkeye’a – jego relacją ze starszym bratem Barney’em, ich ucieczką od przybranego ojca-alkoholika i przyłączeniem się do wędrownego cyrku, gdzie trafili pod opiekę Swordsmana. Zabieg prosty, ale Lemire wyciska z niego ile tylko się da. Obie linie czasowe wzajemnie się uzupełniają i potęgują swój wydźwięk. Dzięki temu utrata niewinności przez Clinta i jego konflikt z Kate wybrzmiewają tak wyraźnie. Nie jest to Vision Toma Kinga, ale zaręczam, że historia w pewnym momencie złapie Was za serce. 

Przy okazji miło jest poznać szczegóły z przeszłości łucznika. Szczególnie, że w rękach Lemire’a nieoczekiwanie ciekawą postacią okazuje się Swordsman. Kto mógłby pomyśleć, że w tym zapomnianym członku Avengers (dawno temu i bardzo krótko) znajduje się tyle potencjału. Nie zdradzę tutaj więcej z fabuły, ale zaznaczę, że w komiksach superbohaterskich rzadko zdarza się tak dobry dialog, jak ostatnia rozmowa Clinta z jego mentorem. 

Lemire zrywa z przyziemnym klimatem opowieści Fractiona. Jednocześnie pozostaje przy tematach podejmowanych przez poprzedniego scenarzystę serii: miejscu łucznika w świecie Marvela i jego relacji ze swoją podopieczną. Pozwala sobie także na eksperymentowanie z formą komiksu, co najlepiej widać w zeszycie przeplatającym współczesność z idyllicznymi pierwszymi tygodniami w cyrku lub w epizodzie, gdy Clint traci swój aparat słuchowy. To nieco inny Hawkeye – ale poziom pozostał bez zmian. Dla miłośników Marvela rzecz obowiązkowa. 

8/10

Brak komentarzy: