> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 17 maja 2021

Przygody wielkiego wezyra Iznoguda. Tom 3 - recenzja

Zły wezyr Iznogud (w niektórych kręgach znany jako Nicponim) wciąż chce zostać kalifem w miejsce kalifa. Wystarczy zapoznać się z trzema historyjkami z niesympatycznym gburem w roli głównej, by zdać sobie sprawę, że w finale jego plany zawsze wezmą w łeb. W tomie przygód jest kilkanaście, jak zatem uczynić je interesującymi dla czytelnika, gdy finał jest powszechnie znany?



Z racji powtarzalnej formuły przygody Iznoguda absolutnie nie sprawdzają się podczas lektury „na raz”, za to bardzo dobrze wchodzą w odstępach. Szczególnie że ich twórcy, scenarzysta René Goscinny i rysownik Jean Tabary, zadbali o ich zróżnicowanie. Za ich sprawą Bagdad nawiedzają coraz to nowi goście lub pojawiają się w nim kolejne artefakty, mogące pomóc złemu wezyrowi w realizacji jego planów. Oczywiście w finale wszystko bierze w łeb – za sprawą chciwości Iznoguda, głupoty jego pomagierów lub, najczęściej, zwykłego pecha.

Twórcy urozmaicają swój komiks także poprzez zabawę intertekstualną, nieraz wprowadzając inne postaci znane z frankofońskich komiksów (jedną z nich wezyr raczy bardzo wymyślnymi wyzwiskami), a nawet samych siebie. Największym atutem jest jednak ich wyobraźnia – na kartach komiksu pojawia się m.in. odmładzająca gra w klasy, ponadczasowa firma kurierska i magiczne dywany wrażliwe na słowo „rabarbar”.

Powtarzalność historii na dłuższą metę męczy, przeszkadzają także dosyć stereotypowe przedstawienia wszelakich mniejszości lub wybory tłumacza, mające zapewne oddać jak najlepiej charakter oryginalnego tekstu – w „Magicznym dywanie” pewien fakir mówił być może jednym francuskich dialektów, natomiast w polskim wydaniu posługuje się… śląską gwarą.

Iznogud wciąż nie został kalifem, ale będę wracał do jego przygód. Może w następnym tomie w końcu mu się uda.

7/10

Autor recenzji: Jakub Izdebski

Brak komentarzy: