> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 18 maja 2021

X-Men: Era Apocalypse'a. Księga druga: Rządy - recenzja

W pierwszym tomie „Ery Apocalypse’a” największy ból sprawiał mi przeciągnięty prolog w postaci pomniejszego crossovera „Legion’s Quest”. Ok, wstęp trzeba było odbębnić. „Księga Druga” nie ma już takiego problemu i od pierwszych stron możemy zanurzyć się w kronikach alternatywnej rzeczywistości, w której Charles Xavier nie żyje, Magneto kontynuuje jego marzenie, a znaczna część planety znajduje się pod władaniem tytułowego złoczyńcy.



Tom lawiruje między ośmioma miniseriami, które w połowie lat 90. na cztery miesiące zastąpiły wszystkie wówczas ukazujące się komiksy o mutantach Marvela. Tym razem chaos narracyjny wydaje się mniejszy, ponieważ wydarzenia częściej są ze sobą bezpośrednio powiązane. Np. złole, którzy uciekli drużynie Quicksilvera w „Amazing X-Men”, trafiają na Logana i Jean Grey w „Weapon X”.

Niestety, nie sprawia to, że szwy wiążące elementy układanki są niewidoczne. Ponownie uderzają różnice w tonacji i charakterze rysunków poszczególnych serii, często wybijające lekturę z rytmu. Specyficzny styl Chrisa Bachalo idealnie pasuje do obrzydliwych mutacji przewijających się przez „Generation Next”, ale nijak ma się do celującego w realizm Steve’a Eptinga w „Factor X”. Przeszkadza także sporo mangowych naleciałości (przede wszystkim w rysunkach Joe Madureiry) – popularnych w swoim czasie, ale dziś będących nie do zniesienia.

Niemniej całość czyta się bardzo dobrze. Czuć, że historia została starannie zaplanowana, a kolejne wariacje znanych bohaterów i ich przygody ciekawią. Szczególnie dobrze wypada wątek Nightcrawlera i jego wyprawa do Avalonu w „X-Calibre” oraz moralne rozterki Cyclopsa w „Factor X”. Jeśli miałbym na coś narzekać, to na miejscami zbyt duże natężenie postaci, które pojawiają się tylko po to, by zaprezentować swoje alternatywne jestestwo – szczytem okazuje się Bractwo Mutantów, obecne w pełnym składzie na zaledwie jednej planszy (chwilę później okazuje się, że większość zginęła poza kadrem).

Po lekturze ponownie przypomniałem sobie, jak bardzo brakuje mi dobrych historii z X-Men. To od mutantów Marvela zaczęła się na poważnie moja przygoda z komiksem. Nie jestem na bieżąco z ich ostatnimi przygodami – a ponoć dzieje się tam całkiem sporo – ale widzę, że jest jeszcze dużo wspaniałości do nadrobienia. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom „Ery Apocalypse’a”.

7/10

Seria „X-Men: Era Apocalypse’a” ukazuje się nakładem wydawnictwa Mucha Comics.
Autor recenzji: Jakub Izdebski

Brak komentarzy: