> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 5 lipca 2021

Venom, tom 1 [Donny Cates, Marvel Fresh] - recenzja

Lata dziewięćdziesiąte dawno się skończyły, a Venom wciąż rozbija się po świecie Marvela. Nie obyło się bez pewnych perturbacji. Gdy postać pojawiła się w 300. zeszycie serii „The Amazing Spider-Man” (zawartym m.in. w wydanym niedawno „ASM Epic Collection”), z miejsca stała się jednym z ulubionych adwersarzy Pająka. Potem było coraz więcej symbiontów, miniserie, gry, zabawki… i nagle się skończyło. Od połowy pierwszej dekady XXI wieku miano przeskakiwało z postaci na postać, bo na starego, dobrego Eddiego Brocka nie było pomysłu. Znaczy jasne, raz zrobili z niego Anti-Venoma, ale nikt nie zwracał na niego większej uwagi.


Pisana przez Donny’ego Catesa seria jest pierwszą solową przygodą Venoma po powrocie symbionta do Brocka. Scenarzysta zachwycił w drugim tomie „Thanosa”, także po jego pracy nad obrzydliwcem z długim jęzorem i spiczastymi zębiskami obiecywałem sobie nader wiele. Cates nie zawiódł, a przy okazji poszedł w kierunku, którego nikt się nie spodziewał.

Kolejna historia o tym, że Venom chce dopaść Spider-Mana i zjeść mu mózg? Nie tym razem. Na przestrzeni dwunastu zeszytów wchodzących w skład tomu Peter Parker nie zostaje wspomniany nawet raz. Zamiast rozdrapywać dobrze znane stare rany, Cates woli zabrać się za inne – te, o których wielu zdążyło już zapomnieć. Scenarzysta skupia się przede wszystkim na relacji Brocka z symbiontem, najbliższą rodziną oraz wybranymi ze wcześniejszych nosicieli żywego kostiumu. Dlaczego Eddiemu tak bardzo zależy na ratowaniu niewinnych, a jednocześnie nie uważa siebie za dobrego człowieka? Wszystkiego dowiemy się właśnie w tym tomie – a odpowiedzi są jak najbardziej satysfakcjonujące.

Przy okazji Cates uzupełnia mitologię postaci o nowe elementy. Niektóre z nich zdają się poważnym zagrożeniem, ale okazują się tylko fabularnymi wytrychami (bóg symbiontów), inne wydają się jedynie ciekawostką (utraty pamięci Brocka), by chwilę później rzucić nowe światło na wspólną egzystencję pary bohaterów.

Jednocześnie scenarzysta czerpie z opasłej biblioteki bohaterów i złoczyńców uniwersum Marvela. Jego „Thanos” był czystą rozrywką po zakamarkach Domu Pomysłów. W „Venomie” Cates sięga tylko po postaci absolutnie mu potrzebne, niekoniecznie jednak związane z Brockiem. Przy okazji każdą potrafi przedstawić tak, że aż chce się nadrobić pozostałe komiksy z nią (przede wszystkim z pewnym złowieszczym uciekinierem ze świata Ultimate).

Cates udowadnia, że jest jednym z najbardziej pomysłowych i kompetentnych twórców superbohaterszczyzny. „Venom” to dobra rzecz nie tylko dla osób wspominających złote czasy TM-Semic. Ja czekam z niecierpliwością na jego kolejne prace („Strażnicy Galaktyki”).

8/10

Autor recenzji: Jakub Izdebski

1 komentarz:

Czesiek_PL pisze...

Venom już czeka na półeczce. I cieszy podwójne wydanie, jestem pozytywnie zaskoczony ruchem Egmontu.