Nie ma nic gorszego od recenzowania kolejnego tomu danej serii. „Ascender” to bezpośrednia kontynuacja „Descendera” Jeffa Lemire’a i Dustina Nguyena. Byłoby łatwiej, gdyby chłopaki zaliczyli spadek formy. Wtedy mógłbym się rozpisywać, że rozczarowanie, że wielkie nadzieje, że zniszczone marzenia. Nie da rady. Trzeba po raz siódmy w kilku akapitach wykazać, że jest super.
Akcja „Ascendera” rozpoczyna się dekadę po zakończeniu „Descendera”. W tym czasie technologia została zastąpiona magią, a władający mistycznymi sztukami sprawują niemal nieograniczoną władzę we wszechświecie. Andy, jeden z bohaterów poprzedniej serii, woli się nie wychylać, żyjąc poza cywilizacją wraz ze swoją dziesięcioletnią córką Milą. Kłopoty sprowadza na nich nieoczekiwane pojawienie się Zbira – mechanicznego towarzysza androida Tima-21. Rozpoczyna się ucieczka przed chcącymi schwytać robota siłami porządkowymi, podczas której bohaterowie wpadną na starych i nowych znajomych.
Nietrudno dopatrzeć się kilku podobieństw i odwróceń w rozpoczęciach kolejnych rozdziałów gwiezdnej opowieści Lemire’a. Znów mamy dziecięcego protagonistę. W przeciwieństwie do Tima-21 Mila nie jest naiwna i pokojowo nastawiona. To spragniona przygód dziewczynka, często działająca, zanim zdąży zastanowić się nad konsekwencjami. Nieco narwana główna bohaterka wprowadza nieco inną dynamikę do serii, niemniej jak najbardziej adekwatną do sytuacji – gdy Tim starał się dowiedzieć, co stało się podczas jego snu, Mila i jej ojciec muszą uciekać przed armią fanatyków. Tutaj kolejne odwrócenie: w „Descenderze” to robot szukał Andy’ego, teraz to mężczyzna wyrusza, by znaleźć swego dziecięcego kompana.
Swoje robi także wprowadzenie magii do świata stworzonego przez Lemire’a i Nguyena. Tima-21 poznaliśmy w sterylnych korytarzach opuszczonej stacji kosmicznej. Mila wita się z nami w osadzie wyjętej nie z science-fiction a dark fantasy. Technologia jest zakazana, a umysły mieszkańców wszechświata opanowały przeróżne wierzenia. Nowa wizja świata, który cofnął się w czasie dekady o przynajmniej kilka wieków, zapewnia nieco świeżości i od początku fascynuje. Ciekawie prezentuje się także wojna (a raczej jej końcówka) między siłami magii i maszyn. Wątek ten został póki co tylko napomknięty, ale na pewno w kolejnych tomach znajdzie się dla niego więcej miejsca.
Ponownie nie można się przyczepić do narracji. Scenarzysta wie, jak dawkować informacje; kiedy pozwolić sobie na odrobinę spokoju, a kiedy wrzucić kolejny bieg i pozwolić akcji gnać na złamanie karku. Podobnie jak w przypadku „Descendera”, „Ascendera” czyta się szybko i miło – a zarazem ma się ogromną chęć na więcej. Troszkę boli, że na rozwój wypadków po końcowym cliffhangerze będziemy musieli poczekać jeszcze kilka miesięcy.
8/10
Seria„Ascender” jest wydawana nakładem wydawnictwa Mucha Comics.
Autor recenzji: Jakub Izdebski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz