„Wojna światów” była bombastycznym finałem sagi Jasona Aarona o bogu piorunów. „Król Thor” jest natomiast jej epilogiem i podsumowaniem. Scenarzysta nie odnosi się do wydarzeń z głównej serii o bohaterze Marvela. Zamiast tego skupia się na jego alternatywnej wersji, Thorze Wszechojcu, który tysiące lat w przyszłości ma doglądać gasnącego wszechświata.
W czterozeszytowej miniserii Aaron odwołuje się do stałych motywów z historii o władającym piorunami Mścicielu. Stary Thor mimo wielu lat na karku wciąż targany jest przez wątpliwości. Nie zmieniła się także jego relacja z przybranym bratem Lokim. Tom rozpoczyna walka ciężko rannego boga gromów ze skażonym przez nekromiecz potomkiem lodowych olbrzymów. Rozczarowanie miesza się w niej ze współczuciem, a miłość z nienawiścią – chciałoby się powiedzieć „jak zawsze w wypadku tej dwójki”. Fani runu Aarona nie zdziwią się pewnie, że scenarzysta wkrótce każe im połączyć siły – ale powodu tej decyzji już nie zdradzę.
„Król Thor” okazuje się swego rodzaju listem miłosnym do bogatej mitologii komiksowego boga oraz jego wielu przygód – tych odkrytych i tych jeszcze nieujawnionych. W pewnym momencie Aaron porzuca właściwą narrację, by zaprezentować nam urywki z nieznanych dziejów bohatera. Czuć tutaj czysto geekowską frajdę autora, która zaraz udziela się czytelnikom.
Komiks nie skąpi epickich pojedynków i zapierających dech plansz. Wszystko za sprawą Esada Ribica, który towarzyszył Aaronowi w rozpoczęciu jego runu, a teraz powraca, by go zamknąć. Gościnnie pojawiają się inni artyści, którzy w ciągu siedmiu lat towarzyszyli scenarzyście w snuciu jego opowieści.
Dla fanów ostatnich komiksów o Thorze „Król…” jest lekturą obowiązkową. Tych, których ominął run Aarona, zachęcam do nadrobienia zaległości – to jedna z lepiej rozplanowanych i wciągających superbohaterskich przygód ostatnich lat. Scenarzysta nie żegna się całkowicie z postacią – wszak bóg piorunów jest członkiem jego „Avengers”. Wydaje się jednak, że jego solowe przygody prowadził i zakończył idealnie.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz