> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 3 października 2023

"Gen V" - spin-off "The Boys" - wrażenia z odcinków 1-3

W zeszły piątek na Amazon Prime pojawił się nowy serial "Gen V", czyli spin-off popularnych "The Boys". Podchodziłem nieco nieufnie (bo animowana antologia z tego świata średnio przypadła mi do gustu - miała fajne pomysły, którym brakowało rozwinięcia). Ale już po kilku minutach pierwszego odcinka (a w premierowy wieczór dostaliśmy ich aż trzy) wiedziałem jedno: będzie grubo.



Bo twórcy "Gen V" zaczynają na pełnej petardzie, jakby chcieli od razu uzmysłowić wszystkim, że tu nie ma taryfy ulgowej - ich serial może stać w jednym szeregu ze starszym bratem. Wiadomo, że tym, o czym najgłośniej się mówi przy okazji "The Boys", są najbardziej przegięte akcje. I tu też mamy kilka rzeczy, od których można z niedowierzaniem przecierać niewinne oczęta.

Co jednak ważne - to nie szokowanie dla samego szokowania, ale punkt wyjścia do historii głównej bohaterki, na której traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa związane z odkryciem swoich supermocny odcisną głębokie piętno. Bohaterów w "Gen V" mamy kilku, wszyscy posoadają mniej lub bardziej absurdalne supermoce i chodzą do akademii dla supków. Jak to z młodzieżą bywa - każdy ma inne lęki, motywacje i coś do ukrycia. Zgraja jest różnorodna i z przyjemnością śledzi się ich codzienne romanse, nieporozumienia i uczelniane dramy.

Z czasem całość nabiera charakteru, bo w tle zaczyna rozgrywać się poważniejsza intryga. Ginie profesor, ginie student, a sprawa zostaje szybko zamieciona pod dywan. Jednak kilkoro studentów wpada na trop tajemniczej placówki, gdzie na supkach przeprowadza się nielegalne i przerażające eksperymenty. I nasi (super)bohaterowie na pewno tego tak nie zostawią, choć rozsądek podpowiada, żeby nie kozaczyć, tylko cichutko wrócić do imprezowania i zdobywania kolejnych lajków na Instagramie.

Z przyjemnością obejrzałem trzy pierwsze odcinki "Gen V", szybko polubiłem bohaterów, a tajemnica mnie wciągnęła. Czekam na kolejne epizody, bo to naprawdę udany spin-off, który jak na razie stoi na własnych nogach, ale jest też mocno osadzony w świecie "The Boys" (nie tylko przez cameosy znanych postaci). Nie czuć, że to odgrzewany kotlet czy coś przygotowanego na kolanie. A fabuła, nad którą ktoś rzeczywiście przysiadł i zadbał o jej najważniejsze elementy - wciągającą historię, grupę zróżnicowanych bohaterów, którzy wchodzą między sobą w niebanalne interakcje i specjalność zakładu, czyli obowiązkową garść obrzydliwości w sosie superhero.

Cliffhanger na koniec trzeciego epizodu sprawia, że najchętniej od razu zbinge'owałbym całość.

Po trzech odcinkach - 8/10

Brak komentarzy: