> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 18 października 2023

Czarodzieje i ich dzieje. Tom 4 - recenzja

Napisana przez włoskiego scenarzystę Stefano Ambrosio historia wrzucała Mikiego oraz innych bohaterów ze stajni Disneya do fantastycznego świata magii, smoków, elfów, entów, krasnali i tym podobnych. W każdym tomie ekipa dziarskiej Myszki odkrywała nowe zaklęcia oraz odhaczała kolejne obowiązkowe punkty z krainy niesamowitości. Jednak nie ma się co czarować - że nadszedł w końcu czas, by odłożyć zaczarowane artefakty.




Przez cztery tomy bohaterowie pozostali tacy, jakich znaliśmy ich z seriali animowanych i komiksów. Miki był hura-optymistycznym specjalistą od wszystkiego, Donald pechowcem o złotym sercu i problemem z kontrolą gniewu, a Goofy roztrzepanym najlepszym kumplem dla wszystkich. Nie oznacza to jednak, że z kolejnymi rozdziałami nasi bohatrowie się nie zmieniali. Każdy z nich odkrywał swoje moce oraz uczył się przezwyciężać własne słabości. Oczywiście wszystko w uproszczonej formie, ale to przecież komiks dla dzieci.

Ukierunkowanie formatu na młodszych czytelników może miejscami sprawiać kłopot tym starszym, szczególnie gdy twórcy postanawiają szczegółowo objaśnić, co właśnie zachodzi na kolejnych kadrach i dlaczego kolejny genialny plan Mikiego działa. Fabuły są naiwne i proste, a całość wydaje się po czterech tomach nieco wtórna, mimo że autorzy starają się za każdym razem rzucać pod nogi Myszki i jego drużyny nowe przeszkody. W tym tomie przechodzą samych siebie, co doprowadza do obowiązkowego w każdej większej historii zawarcia sojuszu z dotychczasowymi antagonistami.

„Czarodzieje i ich dzieje” pozostają szybką i przyjemną lekturą. Chociaż ostatni tom liczy prawie 370 stron, całość pęka w jakieś półtorej godziny. Nie jest to jednak idealna rzecz na podróż. Historie są do siebie raczej podobne. Wydaje mi się, że kolejne rozdziały lepiej sobie dawkować w wolnej chwili – inaczej szybko zlewają się w jedną całość.

Nie zmienia to faktu, że przygody klasycznych bohaterów Disneya w świecie fantasty wypadają bardzo pociesznie. No i podoba mi się, że Donald dostał swoje pięć minut, a jego story arc doszedł do zadowalającego końca.

7/10

Brak komentarzy: