Czasem wydaje mi się, że jestem już za stary na czytanie komiksów o Daltonach, samotnym kowboju i jego wiernym rumaku, Jollym Jumperze. Fabuła niekiedy wydaje się wtórna (w końcu seria liczy już ponad 80 tomów), żarty nie wywołują uśmiechu, a zakończenie przecież i tak jest odgórnie znane (wszystko wróci do starego status quo, a dzielny kowboj odjedzie w stronę zachodzącego słońca nucąc pod nosem piosenkę). I wtedy pojawia się taki album jak “Luky Luke kontra Pinkerton”. Komiks wypełniony pomysłami, wartką akcją i gagami, które idealnie trafiają w moje poczucie humoru. Śmiem twierdzić, że to jeden z najlepszych komiksów stworzonych w ramach tego cyklu już po śmierci Rene Goscinnego.
Mamy tu sprawnie poprowadzoną fabułę, która nie tylko nie ginie pod natłokiem elementów komediowych, ale jest również została sprytnie osadzona w historii Dzikiego Zachodu. Gdy w Ameryce pojawia się Pinkerton ze swoim zastępem agentów i nowymi metodami śledczymi, poczciwy Luke wydaje się zbędny. Prezydent Lincoln wysyła go na zasłużoną emeryturę. Jak łatwo się domyślić - bohater wkrótce powróci do akcji, czemu towarzyszyć będzie zarówno sporo sytuacyjnego humoru, jak i niejeden fabularny twist. Przy lekturze “Lucky Luke kontra Pinkerton” bawiłem się jak za najlepszych albumów serii, widać, że przyłożono się zarówno do scenariusza (jego twórcami są dwaj powieściopisarze: Tonino Benacquiste, Daniel Pennac), jak i warstwy graficznej, za którą kolejny raz odpowiada świetny Achde.
8/10
Dziewiąty tom “Usagi Yojimbo Saga” zbiera dwa ostatnie tomy przygód królika-samuraja, które oryginalnie ukazały się nakładem Dark Horse Comics. Jest to więc tom krótszy od poprzednich wydań zbiorczych (na które składamy się zazwyczaj trzy pojedyncze albumy), również pod względem tematyki wydaje się mało zróżnicowany. Zarówno w tomie “Tajemnice”, jak i “Ukryci” Usagiemu towarzyszy inspektor Ishida. Łatwo się więc domyślić, że komiksy przedstawione w tych albumach wykorzystują gatunkową ramę kryminału. Usagi “bawi się” w detektywa, rozwiązując mniej i bardziej skomplikowane intrygi.
Nie ma w tym nic złego, zresztą opowieści kryminalne w wykonaniu Stana Sakaiego zawsze są na wysokim poziomie. Gdy jednak otrzymujemy około 400 stron opowieści opartych na podobnym schemacie, to może to być nużące. Szkoda, że w dziewiątym tomie “Sagi” nie znalazło się miejsce dla choćby jednej, dwóch krótkich opowieści drogi lub potyczki z jakimś demonem. Choć wszystkie zaprezentowane historie są sprawnie opowiedziane i wciągające (zwłaszcza pełnometrażowi “Ukryci robią wrażenie - również poprzez poruszanie ciekawego wątku religijnego), to jednak zabrakło trochę różnorodności.
To wciąż bardzo dobry tom i pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów długouchego ronina, jednak komiks by nieco zyskał, gdyby wprowadzić do niego “coś z innej beczki”. Szkoda, że finalnie Egmontowi nie udało się opublikować w tym zbiorze historii o Żółwiach Ninja, w których gościnnie występował Usagi. Byłby to nie tylko ciekawy dodatek, dzięki któremu czytelnik mógłby poznać kolejne przygody swojego ulubionego bohatera, ale również coś, co urozmaiciłoby lekturę całego komiksu i z pewnością wypadło korzystnie.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz