> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 21 lipca 2022

Queenie. Matka chrzestna Harlemu - recenzja

Stephanie St. Clair, znana jako Queenie, nie doczekała się ze strony popkultury zasłużonej uwagi. Podczas gdy inni gangsterzy okresu prohibicji otrzymywali dedykowane im filmy i seriale, opiekunka Harlemem migała w tle „Cotton Clubu” Francisa Forda Coppoli, a w „Gangsterze” Billa Duke’a oddawała pierwszy plan męskiemu protagoniście. Szkoda, bo jej historia jest równie ciekawa.



Queenie, obdarzona smykałką do liczb córka niewolników, nie była zwykłą gangsterką. Kobieta znakomicie odnajdywała się podczas bankietów wyższych sfer, negocjacji z głowami mafijnych rodzin i pogadanek o codziennych problemach mieszkańców Harlemu. Zysk szedł u niej w parze z walką o rozwój afroamerykańskiej społeczności i przeciwstawieniu się niesprawiedliwemu prawu. Często bagatelizowana przez swych przeciwników z racji koloru skóry i płci, St. Clair dobitnie udowadniała, że jest siłą, z którą należy się liczyć. W komiksie Elizabeth Colomby i Aurélie Lévy poznajemy ją zaraz po wyjściu z więzienia. Kobieta wraca do Harlemu, gdzie musi się zmierzyć między innymi ze skorumpowanymi policjantami i Dutchem Schultzem, psychopatycznym gangsterem.

Przyznam, że sama intryga nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia. Nie była zła, ale wydała się nieco sztampowa, niczym z amerykańskich filmów biograficznych. Zmagania St. Clair w Harlemie przeplatane są retrospekcjami z jej pełnego okropieństw dzieciństwa. Szczególnie chaotycznie wypada sensacyjny finał, prawie wyjęty z ostatnich minut „Ojca Chrzestnego”. Po lekturze ma się także wrażenie, że treści starczyłoby na kolejny tom (jeśli nie więcej) – czasem akcja toczy się tak szybko, że pojawia się uczucie zagubienia. Na szczęście komiks nadrabia portretem afroamerykańskiej mniejszości zamieszkującej Harlem i klimatem dzielnicy.

Ten budowany jest przede wszystkim dzięki świetnym rysunkom Colomby, która jest także pomysłodawczynią komiksu. Artystka ukazuje świat Queenie w czerni i bieli, co paradoksalnie nie odbiera mu kolorytu. Czasem zachwyca nas szczegółowym pejzażem dzielnicy, innym razem skupia się na drobnych detalach na twarzach bohaterów. Dzięki umiejętnemu kadrowaniu historia często opowiadana jest za sprawą samych rysunków. Colomba pozwala sobie też na zabawy formalne – jak stylizacje na grę planszową lub film niemy. Dzięki temu komiks czyta się szybko i przyjemnie – mimo fabularnego chaosu.

Na przestrzeni nieco ponad 160 stron poznajemy różne oblicza St. Clair. Raz jawi się jako czuła opiekunka, by zaraz stać się bezwzględną szefową mafii. Niejednoznaczna bohaterka oraz ciekawa forma sprawiają, że warto sięgnąć po „Queenie” – szczególnie jeśli lubicie klimat lat trzydziestych ubiegłego wieku.

7/10

Autor recenzji: Jakub Izdebski

Brak komentarzy: