> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 31 lipca 2022

The Boys, sezon 3 (Amazon Prime)

Do "The Boys" podchodziłem nieufnie, bo nie jestem fanem komiksu Ennisa i Robinsona. Nie lubię szokowania dla samego szokowania, męczą mnie żarty o kupie, a silenie się na przekraczanie kolejnych granic dobrego smaku dawno przestało mnie jarać. Serial zafundował mi jednak dobrze prowadzone postaci, które ewoluują i mają silne motywacje, do tego skomplikowany świat, który przewrotnie bawi się konceptem superludzi. 




Fakt, że obdarzeni nadnaturalnymi mocami mogą je samolubnie wykorzystywać i mieć paskudne charaktery to jedno. Nawet bardziej podoba mi się ukazanie Vought jako bezdusznej, przesiąkniętej idiotycznymi procedurami korporacji, a także budowanie wizerunku herosów w oczach społeczeństwa poprzez ustawiane wywiady, wybielające akcje charytatywne czy propagandowe programy telewizyjne. Wierzę, że tak mogłoby to wyglądać w rzeczywistości.

Dochodzi do tego oczywiście cała zgraja kozackich postaci. Nie będę się rozpisywał, bo każdy ma swojego ulubieńca i wie jak dobrze są prowadzeni bohaterowie w tym serialu. Butcher, Hughie, Starlight - każda postać przechodzi pewną drogę, każda miewa wątpliwości i gorsze dni, każda musi coś poświęcić, by iść dalej. Nie mogę jednak nie wspomnieć o Homelanderze, z którego Anthony Starr (znany mi już wcześniej z ukochanego pulpowego "Banshee") wyciska maksa. Odrażająca, tragiczna i budząca współczucie figura (w tych nielicznych momentach, gdy się całkiem odsłania jako zagubiony chłopiec, który agresywną siłą reaguje na wszystko, z czym nie potrafi sobie emocjonalnie poradzić inaczej).

Jest moc. Zacząłem oglądać dla niewybrednych żartów ze schematów, na których budowane są amerykańskie komiksy superhero. Zostałem dla angażującej historii, emocji i postaci, które stały mi się bliskie. Trzeba tylko je dostrzec pod zalewem sztucznej krwi i kontrowersyjnego humoru.

Grafika: "The Boys" w stylu komiksowego "Scotta Pilgrima".

Brak komentarzy: