> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 23 sierpnia 2023

"Star Wars Rebels" - warto nadrobić przed obejrzeniem "Ahsoki"

Premiera "Ahsoki" już dziś, więc warto przypomnieć pewien serial animowany, którego znajomość może być istotna w odbiorze nowej produkcji ze świata "Gwiezdnych wojen". "Star Wars Rebels" to animacja licząca cztery sezony z lat 2014-2018. I jedna z ciekawszych rzeczy, które przydarzyły się marce Lucasa.



W pierwszym sezonie poznajemy Ezrę Bridgera, nastoletniego sierotę, który trochę przypadkiem dołącza do tytułowej grupy rebeliantów. W jej skład wchodzą: ocalały z czystki po Rozkazie 66 Jedi (Kanan), Mandalorianka z artystyczną duszą i mroczną przeszłością (Sabine), drużynowy mięśniak i ostatni z gatunku Lasat (Zeb), wygnana z rodzinnej planety doskonała pilotka (Hera) i astromech (Chopper). Nic dziwnego, że ta zbieranina wyrzutków przygarnia Ezrę do swej patchworkowej rodziny i razem przemierzają galaktykę, uprzykrzając życie Imperium.

Pierwszy sezon to przyjemna w odbiorze, ale jednak nastawiona przede wszystkim na akcję, przygodę i poznanie bohaterów rozbiegówka przed czymś znacznie ciekawszym. Kolejne 20-minutowe epizody pokazują codzienność rebeliantów oraz zacieśniające się relacje między bohaterami. Wraz z Ezrą widz poznaje każdą z postaci, które początkowo charakteryzowane są poprzez cechy fizyczne i umiejętności (Zeb to wieki fioletowy futrzak, któremu najwięcej frajdy sprawia nierówny sparing ze szturmowcami; uroczy Chopper to comic relief itp.). W dalszych sezonach poznajemy ich często tragiczne historie, a rzucenie się w wir akcji u boku przyjaciół można uznać za chęć wypełnienia pustki po wszystkim tym, co odebrało im Imperium.

"Star Wars Rebels" to animacja, którą mogą oglądać dzieciaki, ale i dorosły fan Sagi Lucasa znajdzie tu wiele interesujących wątków. Serial dobrze łączy przygodowy charakter ze wspomnianymi wyżej niekiedy zaskakująco poważnymi i emocjonalnymi historiami bohaterów. W zaledwie kilku krótkich odcinkach "Rebels" lepiej przedstawiają historię, struktury i motywacje Mandalorianinów niż trzy sezony serialu z Pedro Pascalem. Wiele pomysłów, które później z gorszym efektem trawestowano w filmach Disneya, tu działało lepiej. Mamy Rebelię i Imperium, ale podział na dobro i zło często się zaciera - dobrzy bohaterowie mogą mieć niechlubną przeszłość lub kierować się cynicznymi pobudkami, zaś ci w barwach imperialnych nieoczekiwanie mogą zaskoczyć widzą refleksją lub wewnętrznym konfliktem w związku z obranymi przez Imperatora metodami.



"Rebels" udaje się również to, co w moim odczuciu jest największą bolączką seriali aktorskich ze świata SW (z wyjątkiem "Andora"). Animacja umie korzystać z easter eggów i gościnnych występów postaci znanych z obu trylogii Lucasa. I robi to mądrze, często subtelnie, a każdy występ służy fabule. Nikt tu nie pojawia się tylko po to, żeby zadowolić fanów. Każda znana postać jest integralnie wpisana w opowiadaną historię. Tych przez serial przewija się sporo (od młodej Lei i senatora Organy; przez cwaniakującego Lando i Ahsokę, która ma okazję skonfrontować się z dawnym mistrzem; po Maula, który odegra istotną rolę w całej fabule). Jednocześnie na pierwszym planie wciąż pozostaje szóstka głównych rebeliantów, bo to o nich jest ta historia.

Z czasem Rebelsi dołączają do większej grupy o militarnym charakterze, której dowodzi Mon Mothma. Zabawa w kotka i myszkę zmienia się w otwartą wojnę podjazdową z Imperium, która prowadzi do wydarzeń znanych z "Łotra 1" i "Nowej Nadziei". Warto jeszcze wspomnieć, że istotną rolę w serialu odgrywa Wielki Admirał Thrawn. Genialny strateg Imperium o niebieskiej skórze i czerwonych oczach, którego fani "legend" znają z trylogii książkowej rozpoczętej "Dziedzicem Imperium".

Wspomniałem o Maulu i to chyba mój ulubiony storyarc w "Rebels". Nie zdradzając za dużo - Ezra zaczyna szkolenie Jedni pod okiem Kabana i wraz z Ahsoką udają się do świątyni Sithów po holocron, który może im pomóc zniszczyć Imperium. Tam w spektakularnym, intensywnym, dwuodcinkowym finale sezonu drugiego konfrontują się z Ciemną Stroną Mocy. Maul będzie próbował przeciągnąć Ezrę na swoją stronę, a finalnie dojdzie również do rewanżowego pojedynku między byłym lordem Sithów a człowiekiem, który pozbawił go nóg i przyszłości u boku Imperatora - Obi-Wanem. To oczywiście wielka gratka dla fanów, ale też świetnie poprowadzony emocjonalnie finał długiej historii postaci (Maula pamiętamy z "Mrocznego widma" i 30-sekund w "Solo", ale miał on też rozbudowaną rolę w serialu "Wojny klonów").



Zwiastun "Ahsoki" sugeruje, że będzie to bezpośrednia kontynuacja otwartych wątków z serialu animowanego. Niektóre ujęcia z trailera to 1:1 przeniesienie scen z animacji na grunt serialu aktorskiego. Przyznam, że po wciągnięciu w dwa tygodnie 74 odcinków "Star Wars Rebels" jestem bardzo ciekawy, jak Filoni domknie otwarte wątki i gdzie tym razem zabierze Herę, Sabine, Choppera i resztę. I czy w serialu aktorskim, niczym w animacji, uda się zachować ten idealny balans między wciągającą przygodą i rozwijaniem uniwersum oraz między emocjonalną stroną bohaterów i dobrze realizowanymi eastereggami.

P.S. "Rebelsi" pobudzili apetyt na więcej - zacząłem oglądać "Wojny klonów". Jestem po filmie (okropny humor i dialogi) i po pierwszym sezonie. Ktoś mi przypomni, kiedy Ahsoka przestanie być tak irytującą smarkulą i stanie się tą postacią, którą wszyscy znamy i kochamy?

Brak komentarzy: