Będzie krótko, bo nie ma co długo. Jeśli po pierwszym zbiorczym tomie “Maski” nie wiedzieliście, czy jest to lektura dla Was, to tom drugi niestety raczej nie da Wam jednoznacznej odpowiedzi. To ponownie zbiór mniej lub bardziej wulgarnych gagów, gdzie pretekstowa fabuła służy przede wszystkim kolejnym wygłupom bohatera w tytułowej masce. Ci niby się zmieniają, mają inne motywacje, ale finalnie i tak maska przejmuje nad nimi kontrolę i wydobywa z nich najgorsze cechy, przez co krzywdzą oni innych i samych siebie.
Historie są oparte na podobnym schemacie fabularnym, nawet gdy pisanie serii przejmują inni autorzy. Maska przypadkiem trafia w ręce nieszczęśnika z osobistymi problemami i daje mu okazję, by naprawić swoje życie. W efekcie bohater wywołuje przede wszystkim chaos, aż wreszcie zrozumie, że korzystanie z maski nie rozwiąże jego problemów. Wszystko to wypełnia festiwal bezsensownej przemocy, szczeniackich żartów i rzucania mięchem. Jest w drugim tomie “Maski” posmak komiksowego undergroundu, historii tworzonej z potrzeby serca bez żadnych hamulców, bez analizy grupy docelowej czy komiksowego rynku. Ot, dla siebie i kilku kumpli. Niestety, “Maska” nie trafia w mój gust - mam inne poczucie humoru, lubię inną estetykę, dlatego też nie znajduję w niej wiele dla siebie.
Pierwszy tom miał w sobie coś intrygującego. Nie był doskonały, wiele rzeczy w nim zgrzytało, ale pomysł na serię był na tyle ciekawy, że trzymał przy lekturze. W drugim tomie “Maski” zabrakło mi tego pierwiastka, który kazałby przewracać kolejne strony i mieć nadzieję na coś lepszego. Lektura mnie zmęczyła, żarty do mnie nie trafiły, a poza nimi jest tu naprawdę niewiele. Szkoda, że to zaprzepaszczony potencjał serię komiksową, bo pomysł wyjściowy wciąż uważam za udany - lepiej go jednak wykorzystano w filmie z Jimem Carreyem i serialu animowanym, gdzie nie próbowano na siłę wpychać treści dla dorosłych.
Seria “Maska” ukazuje się po polsku nakładem Non Stop Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz