> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 30 sierpnia 2009

Post 107- Komiks zombie

http://uc.greenek.com

=o

Post 106- Niedzielna pogaducha przy gramofonie- Felt.



Zabawna historia z tą kolaboracją. W 2002, Slug (Atmosphere) w ramach żartu zaproponował MURS'owi (Living Legends) zrobienie kawałka o zapomnianej aktorce młodego pokolenia, Christinie Ricci. Tak dobrze się dogadywali podczas pracy, że członek Living Legends zaprosił kumpla z zespołu, którym był The Grouch, aby wyprodukował im pełnogrający album "Felt- The Tribute to Christina Ricci".
Rzecz nie przypadła specjalnie do gustu fanom. Słuchacze skarżyli się na minimalistyczne i monotonne brzmienie, ale jak zwykle pojawiły się perełki, takie jak bardzo komiksowe The Two.
W ciagu trzech następnych lat Slug zdążył nagrać jak Atmosphere jeszcze dwie płyty, sporo ep'ek (Sad Clown Dubs) i kolejny album z MURS'em (Biram: nie wiem kiedy ten koleś śpi).
Koncepcja płyty się nie zmieniła i kolejny "Felt" ponownie dedykowano zapomnianej aktorce, którą tym razem była Lisa Bonet.
Produkcją zajął się Ant, druga połowa zespołu Atmosphere. Głównym "silnikiem" płyty są sample, które są wykorzystane prawie w każdym kawałku. Znam ludzi, którzy uwielbiają nazywać sample zrzynką i kradzieżą, ale Ant używa kompozycji Davida Portera czy Teddiego Pedergrassa w tak słodki sposób, że ja, miłośnik świadomego odświeżania starych kompozycji w kawałkach, które mogą być wg mnie esencją podkładu, byłem bardzo zadowolony.
Pozycje obowiązkowe na płycie to "Dirty Girl", singlowe "Early Mornin' Tony" (warto sprawdzić, choćby ze względu na komiksowy teledysk), "Marvin Gaye", "The Biggest Lie" i kończąca album solowa petarda MURS'a "I Shot a Warhol".

Parę tygodni temu, na oficjalnej stronie Rhymesayers wyciekła informacja o trzecim albumie Felt i pierwszy kawałek o nazwie Protagonist. Artyści nie chcieli ujawnić kto tym razem zajmie się produkcją i czyje nazwisko będzie nosić kawałek.
Oczywiście fani (muahah) błyskawicznie odgadli postać producenta- Aesop Rock! (Def Jux), a na dniach artyści oficjalnie wyjawili imię gwiazdy- Rosie Perez.
Czekamy i się jaramy

czwartek, 27 sierpnia 2009

Post 105 - Henri Dessire Landru


Kochamy seryjnych morderców. W literaturze, kinie, komiksie. Kochamy ich wymyślone i prawdziwe, lecz doprawione szczyptą mitu biografie, historię zbrodni i opisy smutnego losu, jaki spotkał ofiary krwawej żądzy. Ach, ci wielcy, legendarni oprawcy (na dobrą sprawę w większości przypadków mieli po prostu dobrze rozkręcony marketing – głośne procesy, niewyjaśnione zagadki itp., bo liczby ofiar zazwyczaj nie były aż tak imponujące, jak na kontach wielu zapomnianych przez historię i prasę psychopatów, których zabójstwa liczyło się w tuzinach). Jednym z nich, był „Sinobrody z Gambais” – podejrzany o zamordowanie 11 kobiet w swojej letniej rezydencji paryżanin Henri Desire Landru. Francuska wersja Kuby Rozpruwacza doczekała się komiksu Chaboute’a, dzięki któremu mało u nas znana postać krwawego Francuza dostała szansę na zaistnienie w publicznej świadomości (a na pewno wśród czytelników komiksów). W odróżnieniu od „Wyspy Burbonów”, tutaj Egmont serwuje nam śliski, kredowy papier, z niezwykle nasyconymi czerniami, które aż cieszą oczy przy kresce alzackiego komiksiarza.
Historia jest prosta. Aż za prosta. Jest tytułowy bohater, drobny oszust, jest inny oszust, dezerter, bardziej bezwzględny i złowieszczy, a w dodatku oszpecony, kryjący swą pooraną eksplozją szrapnela twarz za bandażami. I tyle, bo więcej postaci nie ma. Są niby jakieś pospieszne szkice bohaterów, ale większość (no dobra, wszyscy) to tylko tło dla dwóch wyjętych spod prawa gentlemanów. A właściwie na to miano zasługuje wyłącznie Landru – zawodowy Don Juan, dla pieniędzy umawiający się z owdowiałymi na skutek wojny kobietami. Obaj panowie mają cwany sposób na pozyskiwanie pieniędzy, z wykorzystaniem uwodzicielskich zdolności Henriego. Jednak okazuje się, że kombatant o wyglądzie Darkmana wiąże z bogatymi wdówkami także swoje własne, mroczne plany....

SPOILER.
I potem i tak za wszystko dostaje Henri. Niby jest coś o spisku, coś o machinacjach, jakieś bajki i fantazje, że rzekomo to ukartowane, że to nie tak, że nakręcone, że ktoś z wyższych sfer..... Pełno banialuków. Zresztą, i tak to nieważne – czytelnik przecież wie, że skończy się tak, jak się skończyć ma i żadne scenariuszowe fikołki tutaj nie pomogą. A co więcej, drażnią. Bo to, co wyszło w „From Hell” (czyli tajne machlojki i intrygi na najwyższych szczeblach władzy, które prowadzą do zbrodni), tutaj są potraktowane tak skrótowo i szkicowo, że mogłoby ich wcale nie być. Dobrze zbudowane jest napięcie, ale autor w pewnym momencie niepotrzebnie zaczyna rozwlekać akcję – fakt, jest coś przerażająco rytmicznego w kolejnych sekwencjach zbrodni, jednak od pewnej chwili zaczyna to być uparte wygrywanie tego samego motywu wciąż i wciąż, bez urozmaicających go akordów. Potem wszystko za to leci tak z kopyta, że nie ma nawet czasu na skupienie się – i autor też go zapewne nie miał, bo końcówka szeleści sztampą i bałaganem zarazem – coś się dzieje, nie wiadomo jak i co i z kim i kto i dlaczego on nie pali tych papierosów. Szkoda.

PO SPOILERZE

Podsumowując – ten komiks nie jest zły. Ma świetną grafikę i niezły klimat. Po prostu nieco mnie rozczarował – zbytnią sztampowością, prostotą intrygi i przede wszystkim – fałszowaniem. Bo to nie jest autorska wizja historii znanego mordercy, tylko znany morderca (no dobra, podejrzany o morderstwo) w bajce wymyślonej przez Chaboute’a i nieszczególnie popartej prawdą historyczną. Szkoda, że brak choćby przypisów, które elementy fabuły są prawdziwe, a które zmyślone- posłowie niewiele pomaga. Niemniej i tak warto kupić – choćby po to, aby dać się przenieść dzięki rysunkom w czasy belle epoque.

Post 104 - Łona, czemu dałeś na Majka?


SZCZECIN DAWAJ NA MAJKA

Łona... DLACZEGO?! Dlaczego dałeś na Majka?

Dla równowagi psychicznej posłuchajcie czegoś seryjnie dobrego:

ŚWIAT JEST PEŁEN FILOZOFÓW

" I albo nie wiedział, albo tekst go nie urzekł..."

P.S. Czekamy na nową Firmę ;)

czwartek, 13 sierpnia 2009

Post 102- Przebłysk geniuszu

Wakacyjnie nieróbstwo zmusza człowieka np do odwiedzania różnych głupich stron bez żadnego celu. Dziś natrafiłem na galerię użytkownika "Brzoza", który strasznie mi przypasował.
Sprawdźcie to.
A to już w ogóle mistrzostwo geniuszostwa.

Nowy film Allena jak zawsze będzie miał u nas półroczną obsuwę. Żeby otrzeć łezki cisnąłem sobie pasek komiksowy. To zawsze pomaga!

sobota, 8 sierpnia 2009

Post 100(!)- Witajcie w rezerwacie!




Witajcie w rezerwacie, miejscu z jednym z największych wskaźników biedoty i alkoholizmu. Poznajcie Dashiell'a Złego Konia, syna marnotrawnego tej ziemi, który powraca na indiańskie brudy. Spotykamy go w jednej z knajp, robiącego rozróbę swoim zajebistym nun czakiem po czym trafia na dywanik do Lincolna Czerwonego Kruka, człowieka o wielu tytułach. Mężczyzna jest wodzem plemienia Oglala, władcą rezerwatu i okolic, szefem lokalnej policji oraz przede wszystkim bossem mafii na terenie rezerwatu. Dashiell ostatecznie zostaje przydupasem Lincolna, który wciela go do policji. Zły Koń podczas wykonywania co Kruk mu każe ("pilnowanie" porządku, rozpracowywanie konkurencyjnych gangów narkotykowych) poznaje starych znajomych, matkę Ginę czy miłość z dzieciństwa Carol.
Niestety, Kruk, ani nawet jego matka, która w przeszłości odesłała syna za rezerwat nie wiedzą co się działo z Koniem zanim powrócił na rodzinne brudy. Mężczyzna wstąpił do FBI, które de facto zleciło mu obserwację i zdemaskowanie Kruka, który zamiast poprawić beznadziejny stan mieszkańców rezerwatu otwiera nowiutkie kasyno.
Agenci FBI z drugiej strony, nie powiedzieli Dashiell'owi, że wcale nie jest jedynym agentem Biura na terenie rezerwatu...
Gama świetnie nakreślonych, wyrazistych bohaterów, zarówno bogatych mafiozów jak i biednych czerwonoskórych. Przedstawiamy Catcher'a, wiecznie zapitego chudego indiańca, który wcale nie jest zwykłym menelem za jakiego ludzie go biorą, czy pana Brassa, który...a nie ważne. Zobaczycie...



Stosunkowo nowa seria z Vertigo to prawdziwa bomba! Jestem dopiero po dwóch tomach i naprawdę rzecz potworne mi się podoba. R.M Guera, serbski rysownik, ma fajną, brudnawą ale strawną kreskę, która świetnie ilustruje historię napisaną przez J.Aarona (The Other Side). Rodowity Amerykanin napisał mięsistą, pełną gorzały, kobiet, krwi i badassowych indiańców historię. Lubicie "100 bullets"? Lubicie "Kaznodzieje"? To na 100 procent polubicie "Scalped".



A jeśli to was nie przekonało, to posłuchajcie monologu Catcher'a:

"Chrześcijanie twierdzą, że wszystkie problemy świata powstają z winy węża,jabłka lub szatana. I wiesz co? To największa kupa gówna jaką słyszałem.
Przecież wąż jest świętym zwierzęciem,symbolem odrodzenia.
Jabłka są smaczne.
A szatan?
Z doświadczenia wiem, że nie ma nic takiego jak cholerny szatan!
...Oprócz tego, którego ludzie noszą w sobie..."


(post setny muah muah muah. i tak nikt tu nie zagląda, mimo to i tak czujemy się strasznie fajni!)

środa, 5 sierpnia 2009

Post 99 - W skrócie

Bylem 2 tyg. we Francji. Ludzie tam nie mówią po angielsku, komiksy są drogie (acz, kozacko wydane). Zamawiając kebab dostalem jakąs rybkę z marchewką. Kupilem sobie komiks fantasy 48 stron, A4, w HC. Za 13 euro, co wyczerpalo doszczętnie mój budżet. Fantasy, bo Lucky Luke'a nie znalazlem w specjalistycznym sklepie w Beziers. A potem się okazalo, że byl w supermarkecie na terenie mojego kempingu... Ech... W każdym razie owo fantasy wydalo Soleil, wiec pewnie jest dobre. W sumie to ja i tak ani be po francusku, więc od razu na pólkę poszlo, po przeglądnięciu rysunków (te jak w Lanfeust'cie, więc calkiem spoko).
Jak wrócę do Krk, to podlinkuję okladkę - teraz nawet tytulu nie pamietam.
*
Lego Indiana Jones (PSP) jest genialny. Lepszy od zachwalanego przeze mnie kiedys Lego Star Wars. Może to dlatego, że Indiego zawsze lubilem bardziej od Skywalkerów... 100% oczywiscie jest.
*
Gra "Harry Potter i Książę Pól-krwi" - drogie (jakies 140 zeta - na szczescie nie kupilem a porzyczylem od kolezanki) pierdu-pierdu do nabicia kasy - gra na podstawie filmu na podstawie książki - można się bylo spodziewać,że będzie cienka. Potter biega jakby mial zatwardzenie. I krzywe nogi. Fabuly na jakie 3-4 h max. (Co prawda nie skończylem, ale 11-letnia siostra mojego kumpla przeszla w 6 godzin calosć.) A nowosć - eliksiry - nudzą na dłuższą metę. Fajnie się rzuca czary - ale czy takiego systemu czarów nie bylo już w grze na podstawie "Zakony Feniksa"...?

Niestety, gry z Potterem są cienkie, a im jestem starszy, tym cieńsze mi się wydają. Na szczęscie nadchodzi Lego Harry Potter: Years 1-4. I to na pewno nabędę, pewnie znowu mnie wciągnie i będę mial ambicję na 100%. I wymaksuję. A potem podzielę się wrażeniami. Lego zobowiązuje.
*
"Zlodziej pioruna" Rick Riordan - znowu droga pierdola, siląca się na bycie zabawną. Zdecydowanie dla mlodszych czytelników ode mnie. Do serii o Potterze się nie umywa, a ma czelnosć aspirować do miana takowej. Myslę, że jeszcze jakies 3-4 lata temu bylaby dla mnie bardzo ok. No i okladka jest ladna.

*
Firma zapowiedziala nową plytę. Yeah - Popek Returns xD
*
"Lups!" Terry Pratchett - stara, dobra Straż.
*
"Wojna Balonowa" Romuland Pawlak - srodkowa częsc trylogii o magu pogodniku i jego smoku. Niestety, nie ma tej sily co częsć pierwsza - żarty nie powodują wybuchu smiechu, jedynie lekki usmiech pod nosem, a czasem zwykle "heh". Tytul fajny, acz kompletnie nie trafiony w stosunku co do tresci książki - wszakże tylko jeden rozdzial jest o balonach. Chyba, że cos przeoczylem.
*
"Diabel Lańcucki" Jacek L. Komuda - historyczne fantasy na bardzo dobrym poziomie. Polecam. Dodatkowo akcja książki dzieje się w Bieszczadach, gdzie akurat sobie wakacjuję.
*
"Rio Anaconda" Wojciech Cejrowski - Pan Wojciech - mimo swoich kontrowersynych poglądów - pisze swietnie. I tu to udowadnia, podnosząc poprzeczkę, po swietnym "Gringo wsród dzikich plemion". Choc wydaje mi się, że jeden rozdzial zerżnąl od Pratchetta ;)
*
"4 po pólnocy" Stephen King - dawno nie czytalem tak dobrego zbioru opowiadań. Zwlaszcza dwie pierwsze minipowiesci - jak to mówi DeBe - miażdżą cyce xD

Cytując Kamila Smialkowskiego - "O komiksach będzie innym razem" ;)

See you next time.

wtorek, 4 sierpnia 2009

Post 98- Skecze




Aha. Może zrobimy historię o zombie hip hopowcach?
Jak myślicie. Czy lepiej kupić sobie Ipod touch'a czy lepiej wysupłać hajs na Iphone'a?




poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Post 97- Wakacyjne porządki

Po wakacjach, które obfitowały w masę dobrze spędzonego czasu czas powrócić do bloga. Wczoraj wyczarowałem spod tabletu nowy, oczojebny banerek, Grzybiarz obiecuje pogrupować linki i inne pierdoły.
Byłem na koneconie, największym konwencie w Szczecinie kręcącym się wokół anime, japonii i suszi. Bardziej mangowo niz faktycznie komiksowo, ale mimo to spędziłem 3 dni naprawdę dobrze się bawiąc, paląc głupa, słuchając prelekcji i buszując na straganie gdzie kupiłem świetnie wykonaną figurkę Kanedy z Akiry (jedna z niewielu mang, która naprawdę miażdży cyce) =)



























Nieco później odwiedziłem Berlin, przez który przebuszowała europejska trasa koncertowa Atmosphere supportowanych przez Hilltop Hoods.
O ile to Slug i Ant są wielkimi gwiazdami niezależnej sceny hip hop'owej i naprawdę lubię i doceniam ich pracę to nikt tak nie buja tłumem jak austrole Suffa, Pressure i Debris przez których straciłem 5kg potu na koncercie. No bo jak tu nie skakać przy "Circuit Breaker"

Przez wakacje marnowałem swój wolny czas tu:
http://lastinn.info/
Wreszcie jakieś porządne, duże, świetnie moderowane forum dla pocących się fanów RPG, którzy nie mają czasu spotykać się po domach i klikają w klawiature. Intefejs forum jest specjalnie przystosowany do internetowych sesji, nowe osoby są bardzo miło widziane a nawet erpegowe community wydaje się ok, więc zapraszam.
Na razie biorę udział w paru sesjach krążących klimatem wokół horroru, nazistów, eksploracji londyńskich jaskiń po zamachu terrorystycznym. Oczywiście najbardziej rozchwytywanym przezemnie system jest Neuroshima (jedną sesje mistrzuje) i różnie autorki bazowane na Falloucie.


Na koniec spędziłem 2 tygodnie w Bremen, gdzie odnalazłem jeden z najfajniejszych sklepów komiksowych w Niemczech. Jak na standardy europejskie dość duży, przyjemny przybytek ze sporą sekcją anglojęzyczną. Przy wejściu wita klientów dwu metrowa sylwetka Batmana by Tim Sale, a żeby jeszcze bardziej podlecieć pod moje gusta wyszystkie komiksy są elegancko zapakowane w foliach. Grrr.
Jeśli ktoś znajdzie się w mieście nad Wezerą polecam Langemarckstraße 73, Neustadt, Bremen.

Apetyt komiksowy wciąż rośnie. Wszak za dokładnie 2 miesiące zaczyna się MFKiG.
Elo
-DeBe