Jeśli czytaliście mój tekst o Umarłem na Gibraltarze to wiecie, że nie byłem zachwycony. Bardziej jednak od samego komiksu rozczarowuje zachowanie jego scenarzysty.
Na fanpage'u Umarłem na Gibraltarze najpierw wyzywa mnie od recenzentów "dla których
historia to tyle co Star Wars", twierdzi, że jeden z zarzutów w recenzji
jest bezpodstawny (ma do tego prawo, jak najbardziej), a gdy linkuję w komentarzu recenzję (skoro już
cytuje moje słowa, to warto, żeby każdy wiedział skąd pochodzą) i
wyjaśniam dokładnie o co mi chodziło (bo może się nie zrozumieliśmy, a w
recenzji czegoś nie doprecyzowałem) to usuwa komentarz wysyłając mi
wcześniej wiadomość z prywatnego profilu, że recenzja jest
"niemerytoryczna i ogólnie katastrofalna".