Wydana w 1994 roku miniseria "Marvels" Kurta Busieka i Alexa Rossa była odą do komiksów Domu Pomysłów, a mianowicie jego pierwszych dekad. Złotej Ery, podczas której debiutowali tacy herosi jak Kapitan Ameryka, Namor i pierwsza Ludzka Pochodnia. Srebrnej Ery, gdy Stan Lee, Jack Kirby, Steve Ditko i inni twórcy powołali do życia najbardziej rozpoznawalnych superbohaterów wydawnictwa. W końcu początków Brązowej Ery, gdy zamaskowani herosi stracili swoją niewinność.
Pojawienie się superbohaterów w Nowym Jorku obserwujemy z perspektywy Phila Sheldona, fotografa, który od wczesnych lat jest zafascynowany cudownymi mścicielami w kolorowych kostiumach. Jako młody człowiek zamierza udać się do Europy, by obserwować działania II wojny światowej. Zmienia zdanie, gdy jest świadkiem bitwy Namora z Ludzką Pochodnią. Od tego czasu Sheldon śledzi poczynania bohaterów. Jest jednym z licznych świadków ich największych potyczek — walki Avengers z Mistrzami Zła lub pojawienia się na Ziemi Galactusa. W końcu widzi na własne oczy śmierć Gwen Stacy i przeżywa jej odejście podobnie jak swego czasu tysiące czytelników.
Dorosły Sheldon jest niczym fan Marvela, z wypiekami z zachwytem chłonący nowe przygody superbohaterów. Busiek świadomie postawił na przyziemną perspektywę, podkreślając tym samym "niesamowitość" zamaskowanych mścicieli. Zdjęcia wykonanie przez Sheldona, często z poziomu ulicy, jeszcze bardziej wyolbrzymiają sylwetki herosów, czyniąc z coś na kształt współczesnych mitycznych bogów.
Jednocześnie Sheldon jest też uczestnikiem wydarzeń. Daje się porwać histerii wymierzonej w mutantów. A my obserwujemy, jak zmieniają się jego poglądy. Także na superbohaterów. W ironicznym zakończeniu, gdy stara się wyjść poza fascynację herosami, Busiek mruga do nas. Zamaskowani mściciela są częścią jego tożsamości i zawsze będę z nim.
"Marvels" nie istniałoby bez imponujących obrazów wykonanych przez Alexa Rossa. Dbałość o szczegóły i dynamika kolejnych rozkładówek robią ogromne wrażenie nawet trzydzieści lat po pierwszej publikacji komiksu. Historię Sheldona wspaniale się czyta, ale jeszcze lepiej ogląda.
Dzieło Busieka i Rossa było już kilka razy publikowane w naszym kraju. Co wyróżnia ostatnie wydanie Muchy? Przede wszystkim zapierająca dech ilość dodatków. Na 300 dodatkowych stronach znajdziemy nie tylko szkice i dodatkowe prace Rossa oraz scenariusz Busieka. Przeczytamy dokonane omówienie komiksu kadr po kadrze, które wskaże nam wszystko smaczki i nawiązania. Poznamy także wcześniejsze wersje historii.
"Marvels" to pozycja obowiązkowa dla fanów komiksów superbohaterskich. Nawet osoby posiadające poprzednie wydania powinny rozważyć zakup — dla samych dodatków. To przepiękna przeprawa przez pierwsze dekady Marvela. Lekcja historii rozpisana na 200 stron, którą czyta się z wypiekami na twarzy. Jak wtedy, gdy za dzieciaka po raz pierwszy siedziało się nad zeszytami od TM-Semic.
9/10
Komiks "Marvels. Wydanie jubileuszowe" ukazał się nakładem wydawnictwa Mucha Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz