> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 8 września 2025

Venom, tom 1 [Al Ewing i Ram V] - recenzja

Al Ewing i Ram V kontynuują w swojej serii o Venomie wątki, z którymi zostawił nas Donny Cates. Eddie Brock odkrywa tajemnicy swych nowych zdolności w dalekim kosmosie. Tymczasem jego syn Dylan jest pod opieką Sleepera na Ziemi i wpada w kolejne tarapaty. Sytuacja intensyfikuje się, gdy pojawia się – jak zawsze – nowe zagrożenie. W dodatku wydaje się ono szczególnie blisko powiązanie z Brockiem i symbiontami. Draka jest szczególnie skomplikowana, bo rozgrywa się w różnych miejscach i… czasach.




Intryga snuta przez scenariopisarski duet jest zawiła. Eddie skacze z przeszłości w przyszłości i w drugą stronę, a kolejne wydarzenia powracają, widziane z różnych punktów widzenia. Bohater jest przez cały czas nigdzie i jednocześnie wszędzie, podobnie jak jego przeciwnik, który zdaje się zawsze "nigdzie i wszędzie" krok przed nim. Przyznaję, że jestem pod wrażeniem, jak Ewing i V skaczą między liniami czasowymi i pod koniec spinają historię w spójną całość.

A jednocześnie tak bardzo mnie ona nie obchodzi. Pierwszy tom "Venoma" to lektura, którą czyta się bez emocji. Przywodzi mi na myśl "Tenet" Christophera Nolana. Pomysł intryguje, ale co z tego, skoro emocjonalne zainwestowanie nie istnieje. Brock Ewinga i V jest nijaki, ich Dylan podobnie, ich Kang (wątek zaburzeń w czasoprzestrzeni, więc ten typ musiał się tutaj przypałętać) też. Pozostałe postaci stają się bezkształtną masą. Nie mają charakteru, tylko funkcje w fabule.

Za rysunki odpowiada Bryan Hitch, który swego czasu zachwycał swoim szczegółowym stylem w "Ultimates". Jednak w trakcie lektury okazuje się, że jego pracom brakuje dynamiki i życia. Nawet sceny potyczek i rozwałki – a tych tutaj nie brakuje – wypadają statycznie. Nie pomaga fakt, że większość postaci zawsze ma zmęczoną lub obojętną minę.

Pozornie wszystko jest na miejscu w "Venomie". A jednak nie jest to przyjemna lektura. Historia się ciągnie i nie angażuje. Ponownie, jej zawiłość i połączenie wszystkich wątków w finale budzi podziw. Myślę, że wielu czytelników nie dotrwa jednak do momentu, gdy historia się spina. Ja po pierwszym tomie podziękuję.

5/10

Autor recenzji: Psaj

Brak komentarzy: